Krocząc ciemnymi uliczkami Efehidonu, obładowana materiałami na ciepłe koszule, jasnowłosa dziewczyna obserwowała życie niektórych mieszkańców stolicy. Zapalone świece wewnątrz pomieszczeń zdradzały bowiem tajemnice lokatorów. Przechodząc pod oknem jednej z wysokich kamienic, widziała dwójkę starszych ludzi spokojnie spożywających wieczerzę, dalej w biedniejszym domku jakieś dziecko rysowało kwiaty na oszronionej szybie, zaś w oknie na długiej alejce, niewiele młodsza od niej dziewczyna uczyła się gry na cytrze. Evening przeszła jeszcze kilka ulic, zmierzała bowiem do cechu, poprosić kilka osób o pomoc, nim spotkała małą dziewczynkę siedzącą na schodach. Miała jasną twarz i oczy, pod cienką czapką kryły się raczej brudne, ciemne włosy. Miała pięć, może sześć lat. Siedziała skulona na zamarzniętych stopniach, trąc o siebie zimne dłonie. Jej oddech zmieniał się w kłębki pary.
-Nie siedź tutaj tak sama...-odezwała się łagodnie Eve, uśmiechając się.-Pomożesz mi zanieść te wszystkie rzeczy? A przy okazji się ogrzejesz, później zjesz coś dobrego, co ty na to?
Mała Mary, gdyż tak nazywała się dziewczynka, okazała się sierotką, ale za to bardzo zabawną i pocieszną- zgodziła się od razu. Całą drogę do cechu opowiadała z zapałem Eve różne niestworzone historie. Widocznie wyczuła w członkini Bractwa kogoś, komu może zupełnie zaufać. Jedna była o zaczarowanym moście nad rzeką, druga o mówiącym ośle i zielonym orku, a trzecia o pocałunku i wielkiej miłości, która pokonuje zło. Słuchało jej się z wielką przyjemnością, wyobrażając sobie wszystkie te dziwa.
Gdy obie dotarły do cechu, w środku pracowało kilka szwaczek. Każda siedziała przy dużej świecy, zajęta swoją robotą. Zaszywały dziury, na drutach robiły szaliki, a jedna ze szczególną skrupulatnością naprawiała jakieś drogie spodnie.
-Dobry wieczór! -oświadczyła rozpościerając materiały na wolnym stole.-To jest mała Mary....-przedstawiła sierotkę.-...i pomoże nam dzisiaj robić swetry dla najbiedniejszych z Efehidonu. Myślę że to dla was nic trudnego i jeśli zrobimy to razem, pomożemy większej liczbie osób, które potrzebują jedynie czegoś ciepłego do ubrania, a może ich nie stać na kupno tego- kobiety ucieszyły się na wieść o takiej akcji, raczej nieczęsto organizowanej w mieście. Tym bardziej się zmotywowały, wiedząc że mogą być częścią tego całego planu. Sophia jako pierwsza wzięła się do pracy, zachęcając tym samym resztę. Potem już każda, Airin, Ella i Irma, zagarnęła swój kawałek bawełny i wełny. Przy pracy wesoło nuciły sobie piosenki, nie jakoś bardzo kojarzące się z hemis, po prostu były one wesołe i umilały pracę, by czas szybciej mijał. Plotkowały przy tym, śmiały się i głośno rozmawiały o rzeczach ważnych i mniej ważnych. A Evening usiadła nieco z boku, szykując coś specjalnego. Ale to miała być niespodzianka!