Dhampir nadal dzielnie walczył zwłaszcza, że do bijatyki wdali się chłopi. Widocznie nie mięli zajęcia albo chcieli się rozgrzać, albo jeszcze co inne? Nikt właściwie nie wiedział jakimi pobudkami się teraz kierują, może chcieli pokazać jak walczą nowe właścicielowi ziemi? Teraz to miał gdzieś, bo szedł dalej w bój. Gdy nagle źle postawił nogę i poślizgnął się na śniegu ta niefortunna sytuacja sprawiła, że dhampir pomimo swej zwinności padł jak długi na ziemię. Na szczęście nie zgubił swoich broni, bo mocno je zacisnął podczas upadku, ale taką sytuację wykorzystało dwójka zbirów, która bez problemu do niego dobiegła i próbowała zasztyletować. Silvaster nie miał czasu na leżenie na zimnej ziemi, bo musiał działać. Gdy pierwszy z bojowników do niego doskoczył wbił mu sztylet w stopę, który przebił się do samej ziemi. Ten zawył z tego wszystkiego, ale to nie koniec dhampir jeszcze zamachnął się mieczem w poziomie ucinając mu nogę na wysokości piszczela. Ten już nie mógł tak łatwo ustać i obalił się leżąc w śniegu. Tego miał na chwilę z głowy, bo mógł się wykrwawić za nim zostanie dobity. Następny już zdążył doskoczyć i zaatakować leżącego w śniegu bękarta. Silvaster zablokował stalowy sztylet swym srebrnym mieczem odpychając nieco człowieka, by znów uciąć nogę zamachem z prawej do lewej strony. W ten sposób pozbył się zagrożenia, bo przeciwnicy mieli już dość atakowania leżącego, bo sami byli w takiej sytuacji. Silvaster teraz musiał wstać i to właśnie próbował. Wykorzystał swoją naturalną siłę i najpierw przewrócił się na prawy bok, a potem dzięki silnym nogą podniósł jedną, a potem drugą. Teraz znajdował się w pozycji na czworaka, by w końcu podnieść się i pozbierać broń. Teraz mógł dobić leżących. Najpierw podszedł ostrożnie do tego, który leżał z prawej wijącego się i krzyczącego, który już zdążył zirytować wszystkich. Dhampir wbił mu ostrze miecza prosto w czaszkę. W ten sposób jazgot się skończył, a on mógł załatwić następnego. Tam również podszedł i trzymając miecz w rękach powiedział nim zadał cios.
- Nie biję się leżących.
W tym właśnie czasie wbił miecz w szyję bandyty. Ten nie mógł nic powiedzieć, a jedynie zamknąć oczy i przywitać się ze śmiercią. Krew z szyi wyleciała jeszcze do góry, po czym stopniowo zmalała rozpływając się na boki.
6x bandyta