Opuściwszy portowe miasto zachodnią bramą skierowałem swe kroki, a raczej kroki swej wypożyczonej szkapy w kierunku nieznanej mi do tej pory mieściny Leamis. Yarpen twierdził, że miasteczko znajduje się w okolicach dracońskiego chramu oraz całkiem blisko siedziby Bractwa. Z tych informacji mogę jedynie domyślać się, że mieścina jest dosyć często odwiedzane przez osobników rożnego pokroju. Wszak otaczają ją dość niezwykłe obiekty. Podróż jak to podróż w samotności dłużyła się niemiłosiernie. Jak się wkrótce okazało o zgrozo szkapa nie była zbyt rozmowna i każde zapytanie komentowała długą lub bardzo długą ciszą. No może czasem zaznaczyła swoją obecność prychnięciem, które w sumie nie wiem co mogło oznaczać. Może pogardę dla rozmówcy ? Wcale bym się nie zdziwił. Na dość okazałym rozstaju pamiętając słowa krasnoluda skierowałem się na południe już centralnie ku miastu Leamis. Po kolejnej dłużącej się w milczeniu chwili przejeżdżałem przez brzozowe lasy, które jak się wkrótce okazało zwiastowały pojawienie się mojego celu. I tak oto dotarłem do miasta przeznaczenia ! Wjeżdżając rozglądałem się oczywiście za miejsce w którym każdy szanujący się awanturnik rozpoczyna poszukiwania, a tym miejsce była jakże by inaczej karczma!