Leo schował sztylet na swoje miejsce, a potem zdrową ręką sięgnął po kostur, który następnie przymocował z powrotem na plecach. Spojrzał żałośnie na ranną kończynę, której w ogóle teraz nie wyczuwał. Plus był taki, że użądlenie nie spowodowało żadnego obfitego krwawienia.
- Jasne, możemy iść - odparł, starając się zachować pogodę ducha. - Tylko jakbyśmy mogli iść trochę wolniej. Boję się, że możemy natrafić na myśliwych, nim trucizna przestanie działać - dodał, po czym powoli ruszył w dalszą wędrówkę.