- O, patrz, pióra gubię podczas snu - powiedział, pokazując Wieczorkowi jedną lotkę, która musiała wypaść z jego skrzydeł jakoś tak podczas tej nocy. Było sporo okazji... Nie zwlekał jednak, pospiesznie ubrał się, pomógł Evening nałożyć wszystkie elementy pancerza i sam zaczął robić to samo. Gdy już byli w pełni wyekwipowani, anioł otworzył drzwi i wyszli do głównej izby karczmy. Nie było nikogo oprócz młodej pulchnej dziewki, która musiała być jakąś córką, czy kimś takim
- Gdzie właściciel? - spytał Funeris. Lekko skołowaciała młódka niepewnie spojrzała na skrzydła, która wyłaniały się z pleców wojownika. Zamrugała parę razy zanim odpowiedziała.
- Wyszedł kilkanaście minut temu. Nie powiedział gdzie idzie, ale mówił, że szybko nie wróci. Podać coś? - zreflektowała się w końcu. Jakby nie patrzeć byli gośćmi w zajeździe.
- A czy możesz zobaczyć w pokoju twego ojczulka, czy nie zostawił dla mnie pewnego pakunku, o który go prosiłem? Taki duży, mniej więcej tej wielkości. Powinien go mieć u siebie. - Funeris pokazał rękoma o jaką wielkość mu chodzi i opisał mniej więcej wygląd. Dziewczyna pokręciła głową i powiedziała, że może szybko sprawdzić. Wyszła do kuchni i słyszeli, jak wchodzi po schodkach na górę. Więc to tam jest pokój karczmarza... Wróciła po chwili, twierdząc, że nic takiego nie znalazła.
- No cóż, dziękuję. - Funeris skłonił się uprzejmie w geście zrozumienia.
//Jakieś pytania do dzieweczki, Marysiu?