Podróż Lucasa przebiegała naprawdę spokojnie. Pokonywał kolejne kilometry, zatrzymując się na szlaku i robiąc wymagane postoje, pojąc konia, samemu się pożywiając i odpowiednio rozkładając siły. Na szlaku zastała go noc, lecz niebo tej nocy było całkowicie bezchmurne, temperatura wysoka nawet jak na początek atunus, więc paladyn zdecydował przespać się pod gołym niebem. Nad ranem ruszył w dalszą drogę, by około jedenastej dotrzeć do gminy Caten. Wtedy to zerwał się silny wiatr, chmury zasnuły niebo, a w powietrzu unosiła się jakaś złowroga aura. Na granicy wzroku na północnym zachodzie gminy dało się dostrzec trzy znajome wzniesienia, pośród których znajdowało się jezioro i pewna zapomniana przez bogów posiadłość.