Gdy wampir zszedł do piwnicy wraz z Evening, rozejrzał się. Pomieszczenie w sumie jakoś przesadnie duże nie było, ale należało uwzględnić jego rozmiary. Poza tym, czego niby można było spodziewać się po piwnicy? No na pewno różnych wyrobów mięsnych, wszak pomieszczenie to należało do rzeźnika. I tutaj się nie zawiódł. Z haków zwisały półtusze, wspaniałe i dorodne, zaś na półkach pod ścianami leżały inne wyroby. Kaszanki, kiełbasy i inne wyroby, na których widok niejeden mieszkaniec Podgrodzia dostałby spazmów. Albo po prostu by je zjadł. W sumie dziwnym trochę było, że pot tak sobie tutaj mogli wejść. Nic tylko brać! Z tym, że okradanie rzeźnika było ostatnią rzeczą, o której myślał w tej chwili Drago. Dostrzegł kiwającą się półtuszę, która w tak oczywisty sposób mówiła, że ktoś obok niej przechodził. Zerknął na Evening, zsunął maskę (byli w końcu pod ziemią, słońce tutaj raczej za bardzo nie docierało) i przyłożył palec do ust, dając jej znać, aby zachowała ciszę. Potem wskazał na kiwające się mięso. Następnie ruszył w tamtym kierunku, chcąc zakończyć tę bieganinę. Starał się przy tym poruszać w miarę cicho, oraz czujnym nasłuchiwaniu i obserwacji otoczenia. Tak, aby nie umknął mu żaden odgłos wydawany przez dzieciaki.