Antoine Bennet zbył jednak mimo uszu te przytyki. Bractwo ÂŚwitu nie było organizacją parającą się zajęciami nielegalnymi. Służyli wiadomym siłom, mieli jasne poglądy i ugruntowaną pozycję. Nie musieli uciekać się do różnych sztuczek i podstępów, nie poruszali się na granicy prawa, gdyż sami go strzegli.
Kuhin udał się w podróż. Mijał najpierw przeróżne uliczki i alejki miasta Efehidon, pośród których przechodzili najróżniejsi ludzie i nieludzie. Każdy o odmiennym ubiorze, kolorze skóry, czy włosów. Inne postawy ciała, tusze, głosy, charaktery. Niektórzy pławili się w luksusach, inni żyli dniem, a jeszcze inna część mieszkańców walczyła o przeżycie. To jeden z takich zaczepił Ackera, by ten poratował go czymś do jedzenia. Było to tuż przy bramie miasta.