- Graj muzyko! - zachęciłem sam siebie i już miałem zaszarżować w kierunku pierwszej, najbliższej mi mumii. Co prawda zajętej rozkosznym pitu pitu z jej ożywionymi koleżankami (lub kolegami), gdy przypomniałem sobie o jednym ciekawym fakcie. Ich głowy były przecież czymś co warunkowało ich życie. odłożyłem więc pochodnie wciskając ją obok jej towarzyszki wiszącej na ścianie i chwilowo chowając szablę do pochwy wyjąłem obydwa pistolety, które wiernie towarzyszyły mi przy większości zadań. Wycofałem się kilka kroków... Tak by mieć możliwość szybkiej zmiany broni i podniosłem obie lufy ku dwóm potworom, które znajdowały się najbliżej. Celowałem w obandażowane czerepy tylko krótką chwilę. Strzał i olbrzymi huk, nim spowodowany aż grzmotnął w piersi. Próba sił dla bębenków usznych w tym wypadku zakończyła się sukcesem, lecz nim kwaśny dym wystrzału opadł szybko wsunąłem pistolety w olstra i łapiąc w prawicę szablę, lewą ręką zgarnąłem sztylet. Dwie trafione centralnie w łby mumie leżały na ziemi z ogromnymi dziurami w łbach. Ale czy zdechły, tego nie byłem pewien, dlatego w oczekiwaniu na atak pozostałej dwójki przyjąłem pozycję obronną, która miała zapobiec ewentualnemu spętaniu.