- W takim razie ruszajmy. - Funeris spiął delikatnie konia ostrogami, kopyta zaskrobały o bruk i trójka wędrowców na dwóch wierzchowcach ruszyli na szlak. Patty i Gorn na pewno ich odnajdą jak tylko uporają się ze swoimi problemami w stajni.
Zostawili miasto za sobą. Wieże, mury, budynki mieszkalne i zakłady pracy zwykłych ludzi, elfów, krasnoludów, maurenów i sam Zartat tylko wie kogo jeszcze. Z samego rana gwar dobiegający ze stolicy niósł się jeszcze na kilka kilometrów za ostatnią bramą, za ostatnim posterunkiem. Gościńcem podróżowali kupcy, rzemieślnicy, łachmaniarze i żebracy. Każdy miał jakiś cel, takoż i oni, rycerze, paladyni i aniołowie. A raczej rycerz, paladyn i jedna anielica.
- Spodziewamy się zastać jakieś niebezpieczeństwa na szlaku? Przyznam się szczerze, że nie podróżowałem jeszcze nigdy tym traktem i po prostu nie wiem czego się możemy spodziewać. - Pytanie było rzucone raczej w eter, nie konkretnie do Lucasa, czy Kinrayi. Jeżeli któreś z nich odpowie, to dobrze. Jeżeli nie - też większej szkody nie będzie.
//Dzisiaj wieczorem mnie nie będzie, więc pogadacie sobie sami. W środę nie ma mnie cały dzień najprawdopodobniej.