Lucas wyciągnął już swój czarny jak otaczająca ich ciemność buzdygan, gdy oni jeszcze siłowali się z drzwiami. Wtem padło pierwsze słyszalne słowo. Zupełnie tak, jakby ktoś, kto znajdował się wewnątrz tego niby-grobowca, usłyszał ciężkie odgłosy przesuwających się odrzwi i zaniepokojony, wydawał jakiś rozkaz, albo konsultował się z kimś. Funeris nie potrafił rozpoznać tego języka, nie wiedział do kogo należy, ani kto się nim naturalnie posługuje - czy to był dracoński, starowampirzy, czy może język demonów, którego raczej nigdzie nie dało się nauczyć, nawet w osławionym Uniwersytecie Valfdeńskim, zwanym UVką. Paladyn odstąpił, miał zamiar sięgnąć po tarczę, ale coś go uprzedziło. ÂŚwiszcząca strzała. Przeleciała dosłownie milimetry od jego twarzy, mijając lewą skroń, aż zgrzytnęło na hełmie. Ruszył nagle, chowając się za załomem, przylegając do ściany. Nie wiedział nawet, że Kinraya chwilę wcześniej wskazała ruchem ręki, żeby się wycofali - nie widział tego po prostu. ÂŁut szczęścia zadecydował, że ostra strzała nie trafiła go w szczelinę w przyłbicy, wbijając się w oko. Z nałożoną tarczą i dobytym mieczem czekał na rozwój wydarzeń. Spojrzał wymownie na członków Rigor Mortis, którzy stanęli po drugiej stronie drzwi, lecz oni już też szykowali się do ewentualnej walki.
- Jakiś plan, drodzy towarzysze? - powiedział spokojnie.