Spojrzałam z ukosa na Anette, chociaż nie miałam jej tego za złe. Ja bym się wpakowała w podobne tarapaty, gdybym była tu pierwszy raz. Teraz musiałam jednak jakoś z tego wybrnąć. Widziałam po jego wzroku, że nie zawaha się użyć tych pistoletów do porozwalania nam łbów. Z trudem opanowałam swoją rękę, która ze wszystkich sił starała się znaleźć drogę, ku rękojeści katany, lub sztyletu. Wiedziałam, że nie mogę wywołać tutaj konfliktu. Gdyby temu tutaj coś się stało, to pewnie braciszek by nam nie wybaczył (z naszego ostatniego spotkania wnioskowałam, że raczej są w dobrych stosunkach ze sobą) i kruki straciłyby z pewnością dosyć cennego sojusznika. Nie mówiąc już o tym, że byśmy musiały ewakuować się z Mirt w ekspresowym tempie. Teraz jednak intensywnie myślałam, jak wybrnąć z całej sytuacji. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć, aby go przekonać, że nie rozmawiałyśmy o niczym ważnym.
-Kilka godzin temu przechadzałyśmy się uliczkami Atusel, gdy nagle wpadł na nas nasz znajomy. Eskortował karawanę która miała przejechać przez Mirty. Jednak podczas podróży zostali napadnięci. Właśnie na odcinku Atusel - Mirty. Nasz znajomy był prawdopodobnie jedyną osobą która przeżyła. Jednak za jego namową, postanowiłyśmy przejechać się tą drogą i zbadać sprawę. Jednak nie znalazłyśmy po karawanie najmniejszych śladów. Byłyśmy w szoku, że można to przeprowadzić aż tak po cichu. Dlatego rozpytujemy się tutaj o to różnych ludzi, bo ktoś mógł coś o tym usłyszeć.
Nie miałam pojęcia, czy czasem nie przesadziłam, ale uważam, że bajeczki zawierające jak najwięcej prawdy są najlepsze.