Progan nie chciał przeszkadzać w rozmowach możnych panów. Wszak była tam świta królestwa Valfden. Potężni hrabowie, możni baronowie. Ludzie i nieludzie, i Ci, którzy wyglądali tak, że Progan unikał patrzenia na nich. Los chciał, że w tym zamożnym gronie siedział i on. Przybłęda można by rzec. A jednak miał swoje kilka minut, kiedy wygłaszał modlitwę. Był pewien że ktoś go zapamięta, kto wie, może pozwoli mu to się lepiej ustatkować na starość?
Usiadł przy stole, nałożył sobie pieczeni z dzika, nalał wina do kubka. Splótł palce dłoni, pochylił głowę i wymruczał
- Dziękuję Ci bogini, za dar tego posiłku, za ofiarowane życie, abyśmy posileni trwali w zdrowiu i pełni sił. - rzekł i skinął głową, po czym zabrał się za konsumpcję.