Devristus wreszcie przemówił! Stało się to tak nagle, tak niespodziewanie i jego głos był taki władczy i doniosły, że niektórzy mogli popuścić w gacie. Utemperował towarzystwo, wydał rozkazy i, o zgrozo!, zabrał flaszkę. No tyle chociaż dobrego z całej sytuacji wynikło, że w chwili wymarszu kompania miała szyk, była czujna i zdyscyplinowana. A przynajmniej wyglądała, jakby była zdyscyplinowana. Konni zajęli pozycję, więc i Funerisowi nie podobna było zostać z tyłu, w rozsypce. Strzelił wodzami, wbił lewego buta w koń zwierzęcia i zawrócił w miejscu, by zrównać się z Lucasem. Uznał, że nie najgorszym pomysłem by było, gdyby dwa bracia zakonni zamykali pochód i tworzyli ariergardę konwoju.