- No tak, oczywiste. - Poeta skinął lekko głową i wrócił do kontemplowania okolicy. Drzewka, krzaczki, latające żuczki i inne robaczki. Na ich głowami przeleciał jakiś nietoperz i Funeris miał szczerą nadzieję, że był to tylko zwykły ssak, a nie zmaterializowany pod taką postacią wampir. Swoją drogą ciekawe jak długo wąpierze potrafią przebywać w takim stanie, jak się wtedy czują. Zastanawiające też było to, czy każdy jeden to potrafi, czy może była to kwestia nauczenia się, nabycia pewnej umiejętności, która otwierała przed krwiopijcą takie możliwości. Znajdujący się kilka metrów dalej Dragosani na pewno coś na ten temat wiedział, ale rycerz nie chciał go o to pytać. Ta myśl kłębiła mu się pod ostatnio strzyżoną czupryną, fakt, ale nie korciło go to aż tak, by dążyć do poznania rozwiązania. Ot, taka tam zagwozdka na rozruszanie umysłu, nie tylko mięśni. A te dostały lekki wycisk przez ostatnie kilka godzin, więc teraz należał im się błogi odpoczynek. Miecz wisiał spokojnie u pasa, tarcza przytroczona na plecach, hełm zawieszony na razie o łęk siodła, póki nie ruszali. ÂŚwieże, rześkie powietrze owiewało twarz z kilkudniowym zarostem. Nastawała powoli noc.