- No, to lećmy. Krasnolud cofnął się do wozu, po wodę i odrobinę alkoholu, żeby nieco znieczulić pacjenta. Kharim dawno nikogo nie opatrywał, a właściwie był nowicjuszem w naprawianiu ludzi, ale teraz nie miał wyjścia. Na początek przemył ranę wodą, żeby ją oczyścić, potem użył do tego wódki w tym samym celu, żeby pozbyć się ewentualnej infekcji, bo cholera wie czy to miało wściekliznę, czy nie. Kiedy proces czyszczenia się zakończył, paladyn dał człowiekowi resztki alkoholu, żeby złagodził ból. - Wypij, na pewno nie zaszkodzi. Uśmiechnął się i ściągnął hełm. - Teraz, będzie najtrudniejsze. Krasnolud chwycił mocno dłoń Lucjana i rozpoczął nastawianie kości, które zaczęły się układać na swoje miejsce strzelając. Człowiek, co chwila sięgnął, po wódę i zaczął sączyć porządne łyki. Trochę to zajęło rycerzowi, ale się udało rana została oczyszczona, a kości nastawione. Pozostało, tylko jakoś ją usztywnić. Dlatego krasnolud cofnął się do wozu, po dwie równe deski, które następnie przyłożył do ręki w celu jej usztywnienia, a następnie bandażem obwinął rzetelnie całą dłoń, a zwłaszcza miejsce złamania. Kiedy cały proces się zakończył krasnolud usiadł obok człowieka i powiedział. - Jak się, teraz czujesz?.