Ból miał być ogromny i taki się właśnie okazał, chociaż na początku nic na to nie wskazywało. Nie chwycił człowieka nagle, ale rósł stopniowo wzmagając się coraz bardziej. Już po kilku chwilach Lucjan zaczął dyszeć ciężko zaciskając zęby tak mocno, że w normalnych okolicznościach bałby się o ich złamanie. W tej sytuacji były jego najmniejszym zmartwieniem. Na jego czoło wystąpił pot i niedługo później otworzył usta w niemym krzyku. Po pierwszej godzinie miał już dość. Nigdy wcześniej nie czuł niczego podobnego, a przecież ból nie osiągnął jeszcze swojego maksymalnego poziomu. Gdy zaczął krzyczeć jego głos niósł się echem po podziemiach wieży, ale nie dbał o to czy ktoś go słyszy. Niemal przestał myśleć. Liczyło się tylko to, co dzieje się z nim w tej chwili. Gdyby nie zabezpieczenia utrzymujące go na krześle już dawno by go tu nie było. Dziwne, że dalej jest przytomny. To była ostatnia myśl Lucjana jaką zapamiętał zanim stopień bólu podniósł się do maksimum.