Kucharz wymknął się zanim zastawiono drzwi stołem.
- Dobrze panie Gregu synu Jacka. Małomówny jesteś... Twój ojciec nie miał nogi, więc pójdziesz w ślady ojca, co ty na to? odrąbię ci kawałek po kawałku, począwszy od każdego palca poprzez kolejne centymetry stopy i łydki. Znam się trochę na pierwszej pomocy, więc mi się tu nie wykrwawisz na śmierć, zatamujemy krwotok za w czasu, byś był w stanie rozmawiać z nami dalej...
- Nie odważycie się tego zrobić, ty radny, biały jaszczur i ten ork? rozpoznawalni ludzie, wystarczy że komukolwiek powiem o tym co tu zaszło, a będziecie skończeni i ścigani prawem!
- A kto powiedział, ze po tej wizycie będziesz miał jakąkolwiek możliwość komunikowania się ze światem?
Salazar nakierował ostrze i przystawił czubek ostrza na gardle karczmarza unosząc jego głowę. Pchnął delikatnie zmuszając karczmarza do tego, by oparł się o najbliższe krzesło i na nim usiadł. Salazar dalej trzymając broń na gardle bezbronnego karczmarza powiedział do kompana.
- Znajdź jakąś linę i przywiąż go do tego krzesła. jakąś szmatą zatkasz mu usta, gdy zaczniemy się bawić.
Karczmarz zaczął delikatnie jęczeć na samą myśl tego, co go czeka... zwyczajnie pękał, a więc był podatny i uległy...