- Oj Bracie... stąpasz po delikatnym lodzie, a mamy późne veris (wiosnę), zaraz wpadniesz. Nie mam nic wspólnego z żadną organizacją bandycką, z żadnymi bandytami, nic takiego. Jestem prostym karczmarzem, który słyszy, rozmawia i wymienia informacje. Jeszcze raz usłyszę słowa typu "wam" oraz analogiczne insynuacje, wezwę straż która ukaże cie za spiskowanie. Nie jest mi to potrzebne, wolę usłyszeć prawdę i mieć kolejną monetę wiedzy na wymianę. - Powiedział z dość niezadowoloną i zdystansowaną miną co do kwestii zaufania do ciebie.
- Więc są dwa wyjścia, albo czytałeś list, albo ktoś ich zdradził. Mają prostą zasadę, nie ma przywódcy, nikt nie zna tajemniczego M. Nie mówisz mi prawy więc dam ci trzy wersje, wybierz słuszną to będziemy gadać dalej. Pierwsze: Czytałeś list, wiesz o co chodzi i próbujesz mnie wrobić w coś co mnie nie dotyczy, nieczyste zagrania współczesnych służb no naprawdę wstydzili byście się. Drugie: Ktoś ci się wygadał o przywódcy, zginął lub nawiał i nie amsz kontaktu. Trzecie: Przysłał cię jednak Georg, szukasz informacji dla niego by pomóc mu rozwiązać problem z napadaniem i infiltracją jego konwojów. - Skończył mówić, gdy chciałeś coś powiedzieć przerwał ci. - Naprawdę pomyśl zanim odpowiesz... pamiętaj, nie jestem bandytą, nie jestem też strażą, nie jestem Georgiem, nie jestem tajemniczym M. Jestem nikim, tylko słucham i dzielę się informacjami. Za chwilę wrócą tu moi klienci. - Powiedział wskazując na okna w których było widać mknącą bandę biesiadników klnących pod nosami z braku widowiska.