Salazar podrapał się za uszkiem słysząc, że 'zdał'. Pozbierał swoje przedmioty leżące na ziemi, pochował na stosowne miejsca. Dzierżąc już jedynie pochodnię, obrócił się na pięcie i wyszedł złotymi wrotami. Mijając je spojrzał ponownie na inkantację w języku dracoński, zamyślił się. Po krótkiej chwili kontemplacji, obrócił łeb i poszedł do tunelu. Korzystając ze swej zwinności ponownie wskoczył i zaczął się przeciskać ku górze. Po trudach i wysiłku jaki musiał włożyć przeciskając się w górę, wyszedł na niewielką polankę w jaskini. Spojrzał na oświetlające go słońce z "dziury" w suficie. Poszedł w kierunku przejścia, którym wszedł dot ego pomieszczenia i znalazł się w półkolistej jaskini. Spojrzał na swoją rozsypaną pułapkę i wykonał tylko taki gest:
. Z jaskini wychodziło wyjście na linowy most, którym ostrożnie przeszedł, stając przy otwartych drzwiach. Przeszedł przez nie i zakluczył. Klucz odłożył na jeden ze stołów tortur, gdzie nieopodal była ponownie rozsypana pułapka a obok leżały dwa ciała, wampirzycy i niewiasty o egzotycznym pochodzeniu. ponownie wykonał gest:
. Niemniej jednak ruszył dalej i przeszedł przez kolejne drzwi stając już w komnacie, gdzie na stołach leżało parę trupów. Wyjął z kieszeni pergamin, na którym była wyrysowana pułapka i z drzwi wyjął klucz. Włożył je do ust jednego z umarłych.
Komuś się na pewno przyda... Pomyślał i wszedł na schody. Trafił do pomieszczenia, z którego dostał parę drobiazgów. Odłożył pusty worek, oraz zgasił pochodnię, którą także odłożył. Po zdaniu otrzymanego prędzej ekwipunku, wyszedł przed dracoński budynek i pokierował swe kroki do sali ideologicznej.
//Tak jak opisałem, oddałem przedmioty. Usunąłem z ekwipunku płaszcz, został spalony ze zwłokami. Nie wiem czy obecny napierśnik nie powinien otrzymać statusu uszkodzony, w końcu parę razy zjawa i szkielet dracona cięły go....