Bo ja wiem? Najłatwiej byłoby wepchnąć go w paszczę jakieś leśnej bestii, o ile na taką natrafimy. Tylko co z tą dwójką?-Wskazała dyskretnie na łowce i psiarczyka. Oboje stali gotowi do drogi kilka metrów dalej, zachowując też dystans pomiędzy sobą nawzajem. Nie wyglądało na to, żeby się lubili. Po chwili zjawił się i cel.
Aaa... To wy macie mnie ochraniać? No, postarajcie się mi nie zasłaniać gdy będę strzelał. Barti! Wszystko gotowe?
Tak paniczu...-Odpowiedział myśliwy.
To dobrze. Niestety wasz pan źle się poczuł, więc musimy wyruszyć bez niego. Gdzie mój koń? Aha, tutaj.
Po chwili wszyscy byli już w siodłach. Pierwsze ruszyły psy, dwa wielkie brytany, za nimi jechał ich opiekun, później myśliwy, w środku nasz cel, oba Kruki trzymały się nieco z tyłu.