Przechodząc wśród opatrywanych znalazłem dogorywającego maga. Jak szybko ktoś doniósł całkiem konkretnie go urządzili pięć postrzałów z czego trzy w klatkę piersiową. Ten w ramię można było chwilowo zignorować, bo ważniejsze było by usunąć żelastwo z brzucha.
-Dawać mi go tam na stół. Mamy przejebane! - krzyknąłem do dwóch pomocników i wspólnymi siłami zatargaliśmy prawie martwego maga do namiotu gdzie mieliśmy nadzieję przedłużyć jego życie o przynajmniej kilka dni.
Warunki jakie były wszyscy widzieli, ale niestety nie mieliśmy wyjścia, trzeba było się starać.
-Dawać mi tu szybko trochę wrzątki, alkohol i tamtą torbę z narzędziami. - poleciłem i nożem rozciąłem szaty maga odsłaniając trzy ziejące czerwienią dziury.
Do namiotu wpadł jakiś krasnolud gadający coś o tym, co każdy mógł zobaczyć.
- Wiem rycerzu, łap. - powiedziałem rzucając Kharimowi dużą miksturę leczniczą. -Wypij i nie przeszkadzaj! - powiedziałem i wróciłem do rannego.
Rany postrzałowe wyglądały dość poważnie, ale tylko w jednej wciąż tkwiła kula. Miałem już jakieś doświadczenie z tego rodzaju ranami więc podobnie jak przed kilkoma dniami długim nożem rozciąłem delikatnie ranę by ją pogłębić i i wydłubałem z niej kulę. Wziąłęm do ręki przygotowaną igłę z nicią i założyłem dość mocne szwy, by pacjent nie zerwał ich przy poruszaniu. Cała robota nie trwała dłużej niż kilka minut, na koniec zawołałem do pomagających mi
-Bandaże, ale szybko. Podać mu to, tylko go nie utopić! - podałem drugą miksturę identyczną jak ta, którą dałem krasnoludowi.
Gdy klatka piersiowa całkowicie została zabandażowana a opatrunki powoli nasiąkały krwią. Zająłem się ramieniem. Kula przebiła tylko mięsień więc nawet nie trzeba było się tym przejmować. Przemycie i zabandażowanie rany powinno wystarczyć na ten moment ważniejsze były teraz nogi.
//: Niech MG określi stopień zniszczenia kości. Da się to zrosnąć, czy trzeba obcinać?
//: Tracę dwie większe mikstury lecznicze.