Gunses dobył natychmiast miecza z pochwy. Ostrze z czarnej rudy zalśniło tysięcem refleksów, kiedy wampir wykręcił nim syczącego młyńca. Był sam przeciwko grupie demonów. On łowca.
Skoczył od razu, szybko, z wyuczonych trzech kroków, zdradziecko, nie w przód a w bok, w lewo, w stronę pospolitego demona. Bydle zaatakowało nie czekając, Gunses wywynął się w piruecie, ostrzem zasłonił plecy i ciął nisko, nad linię bioder. Posoka trysnęła na ziemię. Nad swoją głową usłyszał znajomy już trzepot błoniastych skrzydeł. Jedno z demoniątek próbowało go dźgnąć włócznią. Wampir złapał broń przeciwnika, przyciągnął do siebie zbliżając dystans na tyle, że mógł złapać demoniątko za ogon. Chwicił go więc i wykorzystał piszczące demoniątko jako maczugę do okładania nim kolejnego pospolitego demona. Nie naokładał się za długo. Główka małego demoniątka trafiła na róg pospolitego i ciałko dzieciaczka zwisło bezwładnie z rogów pospolitego. Długo nie czekając, póki pospolity miał mniejsze pole widzenia, a Gunses był blisko, wampir podbiegł i niczym kat zamierzający się toporem na kark, tak Gunses zamierzył się mieczem na szyjsko pospolitego. Kręgi i tętnice pocięte w drobny mak zapewniały o śmierci potworności. Kolejny trzepot? Kolejna włócznia spadająca Cadacusowi na szyję? Wampir wyrzucił nad głowę swój szpon, energia elektryczna wyprysnęła z niego, sprawiając, że z małego ciałka został węgiel. Ostatnie co zrobił, to wykonał salto w tył, przezornie, bo za jego plecami został ranny w brzuch demon. Kiedy spadł za niego, miecz wampira przeszył demona niczym szpilka przeszywa motyle...
2/2x Demon
0/2x Pospolity demon
2/4x Demoniątko