Wyraźnie wyczułem strach kupca, ale nic sobie z tego nie robiłem. Wręcz przeciwnie, upajałem się tym uczuciem, rozkoszowałem do głębi samego swojego jestestwa. Lubiłem wzbudzać strach, czasem też podziw. Wiele wysiłku włożyłem w ukształtowanie w odpowiedni sposób własnego ciała. Poza tym, lubiłem zadawać ból. Dlatego widząc ruch sprzedawcy, gdy kierował rękę pod ladę, wyczułem, że chce zrobić coś niekoniecznie dla mnie dobrego. Momentalnie doskoczyłem do niego i złapałem go za szmaty, uderzając jego piersią o ladę. Kupczyk stęknął, a wtedy uderzyłem nim ponownie. Byłem pewien, że co najmniej jedno żebro trzasnęło pod wpływem siły uderzenia. Uśmiechnąłem się na tą myśl i wyciągnąłem frajera przez kontuar, obalając go na podłogę. ÂŚciągnąłem z lady następny przedmiot, który z pewnością musiał tam być - przycisk do papieru. Pozornie prosty przedmiot, łatwo mógł stać się narzędziem kaźni. Usiadłem okrakiem nad kupczykiem, wznosząc przedmiot nad głowę.
- Pewni ludzie nie lubią twojej chciwości, Adar - zacząłem cichym głosem, jednakże przycisk do papieru w mojej dłoni musiał dawać jednoznaczne sygnały - I ci sami ludzie chcieliby, żebyś zaczął się dzielić... Rozumiemy się?