I tak oto radosna grupka wyruszyła na polowanie. Chociaż słowo "radosna" nie jest może zbytnio odpowiednie, gdyż naprawdę radosna wydawała się tylko Nessa. Drago klął pod nosem na słońce, co raczej było zrozumiałe i nikogo dziwić nie powinno. Gordian zaś szedł sobie kilka kroków z tyłu, jakiś taki opuszczony. Cała trójka nie miała pojęcia, cóż to może ich spotkać w lesie. Prócz, rzecz jasna, drzew. Dużej ilości drzew. Ich zazwyczaj można się spodziewać w lasach. Mimo tej niepewności, która jednak kryła się tak głęboko, iż jej nie odczuwali, opuścili Ostoję. Nie trwało to w sumie zbyt długo gdyż osada nie była wielką metropolią. Trójka heroicznych bohaterów wkroczyła do lasu, idąc całkiem ładną i zapewne często uczęszczana ścieżynką. Trzeba było odejść kawałek od osady, gdyż w tym rejonie zwierząt raczej na pewno nie było. Nawet futrzaki i inne zwierzaki nie są tak głupie, aby łazić w okolicach osady myśliwskiej. Tak więc myśliwska drużyna kroczyła dalej, oddalając się od tejże osady.
//Jest godzina 16:45.
- No nareszcie trochę cienia - powiedział Drago, gdy weszli w las. - Wytrzymać nie idzie na tym słońcu - burknął, ujawniając jak bardzo cieszy się z pięknego dnia. Poprawił nieco kaptur, coby mieć pewność, iż paskudne słońce nie strzeli mu promieniami po twarzy. Nie chciałby tego, bo to byłoby bolesne. Rozglądał się czujnie na tyle, na ile mógł się zdobyć w dzień. Było może to nieco irracjonalne, ale wielowiekowe instynkty nakazywały mu takie zachowanie czujności.
- Gordian, dlaczego nazywasz się Tinuviel? - zapytał nagle Drago, spoglądając za ramię. Pytanie było raczej dziwne. To tak, jakby zapytać maurena, dlaczego jest czarny. - To raczej nie jest typowo ludzkie nazwisko - dodał, aby wyjaśnić swoją ciekawość.