Gdy przeciwnicy znaleźli się dostatecznie blisko Jirosa zaczęli go okrążać. Całkiem nieźle, jak na kretoszczury. Dwa próbowały zajść go z lewej, dwa następne z prawej. Człowiek w pierwszej kolejności postanowił zająć się tymi po swojej lewej. Uderzył jednego telekinezą i wydarł się na drugiego. Tumany kurzu, odlatujący kolega i żądny krwi człowiek wystarczyły by drugi kretoszczur na chwilę zaniechał ataku i zaczął uciekać. Przyszedł czas na kolejną parę, która już rzuciła się na nogi przyszłego maga. Jiros obrócił się do nich i ogłuszył jednego uderzając kosturem. Później uskoczył w bok, by nie dać się ugryźć drugiemu. Następnie zwalił się na bestie kolanami i wbił jej w czaszkę wyciągnięty zza pasa sztylet. Teraz poderwał się z ciała martwego już wroga, w samą porę by uniknąć ataku ogłuszonego. Zaatakował go uderzając w głowę kosturem. Atakował raz za razem, aż w końcu przeciwnik padł bez zmysłów. Została tylko dwójka, która już szykowała się do kontrataku.