Elrond doszedł do wniosku, że domek, który przypodobał się Oczkowi, był najwyraźniej małą strażnicą, oddzielającą most i świątynie za nim. Czerwona ruda wokół niego uniemożliwiała mu rzucanie jakichkolwiek czarów, nawet tych najprostszych. Przy sobie nie miał również żadnej broni dystansowej. Jedyne co mógł zrobić to przeczekać atak. ÂŻywić się kromkami chleba i zasuszonym mięsem, które zawsze brał na dłuższe wędrówki. Ale ile tak można? Ile wilcy mogłyby go tak strzec? Nie mógł siedzieć tam w nieskończoność.
Pochodził więc trochę po daszku, poobserwował, badał teren. Ciekawiła go wysokość dziwnego domku, to jak wyglądała świątynie, ogólny teren wokół niego.