Podróż niewątpliwie była trochę dziwna dla Elronda, ale żył już wystarczająco długo, by nie dziwować się na widok kolejnych dziwów. Co dwie głowy to nie jedna, tak samo było z mieczami. We dwójkę zawsze bezpieczniej. Jechali tedy w stronę miasta krasnali bez żadnych przeszkód. Elrond chyłkiem przyglądał się swojemu kompanowi, by wybadać wszystko co mogłoby naprowadzić go na dobre tropy, kim człowieczyna jest. Patrzał na odzienie, ewentualną broń, wiek, sposób postrzegania drogi przed sobą, dziwnych tików, czyli ogólnie wertował go całego na wskroś.