Dalej następowała poprzednia sekwencja uników, Mogul miał powoli już tego dosyć. Nudził się, szczerze powiedziawszy. Walka z dwoma wrogami nie była taka fajna jak myślał. Mimo, że ork miał niepewny plan jak ją zakończyć, postanowił sprawdzić "to". Stanął w odsłoniętej pozycji i jak przypuszczał duch wyprowadził lewego prostego. Ork w ostatniej chwili złapał szponem jego pięść i pociągnął do siebie. Prawą ręką wyprowadził prostego w splot słoneczny człowieka. Uderzenie było silne, lecz tym razem specjalnie niechlujne. To był cały plan na jaki wpadł, pociągnął do siebie ducha, a odepchnął człowieka, chciał ich rozdzielić, a przy okazji syna karczmarza obezwładnić go. Cios wszedł tam gdzie powinien, więc biedak odleciał kawałek, a przy okazji nie mógł złapać powietrza. Ork przypomniał sobie kiedyś walkę z innym orkiem, walczyli oboje na pięści. Był to niby zwykły sparing, ale oboje walczyli na poważnie. Wtedy Mogul przegrał, bo dostał właśnie w splot. Nie było to zbyt miłe uczucie starać się łapczywie wciągnąć powietrze. Gdy już Khan myślał, ze wykituje wtedy niepewnie wciągnął powietrze. Liczył na taką samą sytuację w tym przypadku. Ork doprał tyle siły i tyle techniki, by to obezwładnienie nie było śmiertelne, ale wyłączało człowieka na odpowiedni okres czasu kończąc walkę.
//: żebyś się nie pogubił - trzymając ducha za rękę w swoim szponie, człowiek odleciał na pewną odległość