- No więc? Czegóż tu szukasz. Spytał biały ork.
- A czego od was można chcieć? ÂŻadni z was wojownicy w tym momencie śnieży prychnął ale za to wiedzę macie wielką.
- Ta, i co z tego?
- Ano to, że pomożesz mi dostać się do Echa, wiesz gdz...
- Echo! Cie pojebało totalnie!
- Nie przerywaj mi. Pomożesz mi znaleźć świątynie echa.
- Ha! Masz ją za mną pajacu. I co ci to da, wejście do głównej sali jest zamknięte, jak chcesz, to idź se tam, może szamanie otworzysz je. A, sory, zapomniałem, nie jesteś szamanem cieciu.
- Uważaj sobie, rozmawiasz z dziedzicem orków który...
- Opuścił swój lud! Warknął biały podnosząc się. Mogul nie wytrzymał, wyprowadził lewy sierpowy nie do uniknięcia. Jednooki odleciał na drugą stronę domku. Wbrew przypuszczeniom pozostałych z drużyny, nie zaatakował, tylko stał z bardzo wkurzoną miną. Mimo, że najwyraźniej śnieżny ork miał wiele za złe Khanowi, nie odważył się go tknąć. Mogul kontynuował:
- który próbuje odzyskać naszą dawną chwałę. Ale nie zrobi tego sam. Potrzebuję pomocy twojej jak i innych.
- Masz szczęście wodzu, że twój ojciec był dla nas legendą, to cię wysłucham. Czemu ci się tak o nas nagle przypomniało, gdzie byłeś przez tyle czasu, gdzie twój zasrany ród był podczas tej zasranej wojny? Oskarżenia orka były słuszne. Po części.
- Nigdy mój klan nie zamierzał uczestniczyć w tej głupiej wojnie. Nie miała ona słusznego celu.
- Być może. To nie zmienia faktu, że tak jak tamte dwa rody nie stanęliście do walki ze swymi braćmi.
- Mój ród odzyskał niepewną władzę w naszej ojczyźnie, na wyspie Varrok. Zostaliśmy jednak zdradzeni i prawie wybici przez jednego z nas. Mój klan też wiele wycierpiał.
- Przez Grummola, hę? Widzieliśmy się z nim, ocalałem z tej rzezi tylko ja, rzezi, która nastąpiła z twojego powodu. Zostaliśmy tobie wierni śmieciu. Powiedział to z żalem większym niż wcześniej.
- Doceniam to. Grummol chce popełnić te same błędy, co kiedyś. Jeśli to on będzie władał, rozpęta się piekło. Znów. Nie chcę tego dopuścić. Po pierwsze, muszę wiedzieć jak go dostatecznie unicestwić. Po drugie, odzyskać w oczach reszty ludu. Do tego legenda musi stać się prawdą. Muszę uruchomić starożytne echo. Twój klan miał największą wiedzę, mimo, że nie mieliście szamana.
- Dlatego też Grummol zwrócił się do nas. Wiedział, że dowiedzieliśmy się o nim odkąd przybył na wyspę. Wiedział, że odkryliśmy źródło jego potęgi. Chcesz to wiedzieć, prawda? Za darmo tego nie dostaniesz. Zaśmiał się.
- Wiedza kosztuje. Wszystkich. Grummolowi udało się stworzyć kilka innych ciał. Nie wiem dokładnie jak tego dokonał, ale ten prawdziwy jest gdzieś mocno ukryty na tej wyspie. Domyślam się jak udało mu się to zrobić i z czyją pomocą. Mogul westchnął, też się tego domyślał.
- Banshe.
- Otóż to, chcesz wiedzieć o co w tym chodzi?
- Do tej pory myślałem, że to niebieskie gówno cierpi na coś w rodzaju schizofrenii.
- No to żyłeś w błędzie. Chodźta, wytłumaczę wam wszystkim o co w tym chodzi na żywym przykładzie. Zapolujemy na banshe ludziska, to jest moja cena! Zaczął się krzątać po pokoju, naszykował dwie poręczne kusze, swój muszkiet i pełno czerwonych, i czarnych pocisków. Stanął w drzwiach i odwrócił się jeszcze na chwilę do pozostałych.
- Tak w ogóle, to Oczko jestem.