Frideric nie był szczególnie zachwycony postojem, nie po to rusza się na wyprawę, żeby tak wcześnie się zatrzymywać, no ale co poradzić, to było najrozsądniejsze wyjście.
Nie mając nic do roboty siedział z towarzyszami przy ognisku. Jednym uchem słuchał bezsensownej paplaniny, ale nie to go zajmowało. Ciągle mając w pamięci swoją przemianę, zrozumienie swojego żywiołu, starał się dostrzec jego moc wokół, z zainteresowaniem przyglądał się źdźbłom trawy mokrym od rosy. Wyprawa zapowiadał się bardzo dobrze, wkraczają na bagna, a na bagnach jego magia jest szczególnie silna. Na plecach czuł ciarki, miał wrażenie, że to wpływ wody, zgromadzonej w okolicy. Ukradkiem spojrzał na Malavona i zastanawiał się przez chwilę czy on też czuje wszechobecną magią, w końcu elf kroczył tą samą ścieżką. W końcu postanowił się odezwać
Spojrzał w stronę Malavona i powiedział
-Ach, to cudowne miejsce, wszędzie czuć wodę, na tym terenie nie przegramy.