Nazwany "przemiłym panem z brodą" pewny był teraz, że to jest właśnie ta osoba, o której wspominał nowo poznany towarzysz. Wywnioskował również, iż obaj są z Gildii Magów. Właściwie było na tyle proste, że sam Elrond to stwierdził. Ale i tak nie przeszkadzało to Isteddowi posiadać tytuł największego detektywa wszechświata. Bynajmniej w swoim własnym mniemaniu. Wysłuchał barwnej opowieści staruszka. Cóż... była nieco nieprawdopodobna, ale cholera wie czy tak było naprawdę. Chociaż po cóż łgałby? Wymówki szukał? Mógł wymyślić coś lepszego. Zresztą nie takie dziwy już widział posiadacz majestatycznej brody, toteż za stosowne uznał uwierzyć słowom tamtego. Uśmiechał się kącikami ust słysząc ową opowieść. Musiało to być całkiem zabawnym widokiem. Zastanowił się w tej chwili, co sam by zrobił, gdyby podpalono mu dom, z którego i tak nie korzystał (głównie bowiem przebywał w kwaterze Kruków). Pewnie strzeliłby takiego delikwenta strzałą w kolano, aby uniemożliwić tamtemu zostanie poszukiwaczem przygód. Po chwili jednak padły słowa zachęty opowiedzenia o sobie więcej. Chrząknął nieznacznie. Co miał powiedzieć?
- Nie polecam wybijać barkiem okna. I wspinać się na balkony wśród czujnej straży miejskiej. Zabraniają mi mówić o organizacji, w której jestem, toteż muszę to przemilczeć. Broda może zmylić, podpowiem wam. Lubię dobrze sobie podjeść i popić. Samotrzeć zwę siebie swawolnikiem, warchołem, zawalidrogą i być może moczymordą. Na magii w ogóle się nie znam, acz wierzę, że wy się tą sprawą zajmiecie. - rzekł beznamiętnie i czknął.