I Drago poznał to nazwisko. Flamel, Nicholas Flamel, to ten dziwaczny dziadek pomógł mu uzyskać człowieczeństwo. Widocznie jego talenty nie ograniczały się tylko do ryzykownych procesów przemian wampirów w ludzi. Manipulatorska gra elfki spodobała mu się. Kobieta może jeszcze wyjdzie na ludzi! Znaczy na elfy... Szczerze powiedziawszy, powątpiewał jednak, czy uda się jej wymyślić bajkę o potrzebie specyfiku, lub powiedzieć prawdę w taki sposób, aby dziadek nie wywalił ich z jaskini. Ucieszył się więc skrycie, że to jego wyznaczyła na osobę, która powie o powodach zapotrzebowania na wzmacniający dekokt. Sev postanowił powiedzieć prawdę. Podszedł krok do dziadka i nachylił się konspiracyjnie.
- Ten ork - zaczął. - Słyszeliśmy, że strasznie się popisuje, jaki to niby nie jest silny, twardy i takie tam. Kilku chłopaków - nieco nagiął prawdę. - Chce mu nieco przytrzeć nochala. Chcą go spić podczas tych zawodów w siłowaniu na rękę. Tak, żeby zrozumiał, że nie jest taki dobry jak uważa. Z tym, że bydle serio mocna głowę ma i należy nieco pomóc szczęściu... - wyjaśnił. Postawił sporo na jedną kartę, mając nadzieję, że i dziadunio miał już niezbyt miłe spotkanie z orkiem. Albo przynajmniej słyszał o jego popisach.