Już czując wściekły odór rozkładającego się ciała przystanęłam, wznosząc lekko miecz. Po chwili ujrzałam przeciwników, których nigdy w życiu nie polubiłam. Zombie. Skrzywiłam się lekko i wyszeptałam - OIIIG - szybko uformowana strzała pomknęła w stronę bliższego nieumarłego, uderzając go w pierś. Płomienie trafił na nadgniłą skórę, a sama dołożyłam lewą dłoń na rękojeść miecza, częściowo opierając ją na głowicy i skoczyłam przed siebie. Biała peleryna załopotała gwałtownie, poruszona, a sama skupiłam się już tylko na walce. W szybkim półpiruecie minęłam płonące zombie i znalazłam się w dobrej pozycji do uderzenia kolejnego potwora. Wykorzystując nadany przez obrót impet uderzyłam, mocno, od dołu, kompozytowa klinga przejechała po torsie nieumarłego, siła ciosu odepchnęła go lekko do tyłu. Zręcznie uniknęłam ciosu, cofając się drobnymi kroczkami do tyłu i uderzyłam ponownie. Klinga zawyła w powietrzu, tnąc zgniły kark potwora. ÂŁeb stwora z obrzydliwym mlaśnięciem oderwał się od reszty ciała, upadając na ziemię, a sama odwróciłam się, odruchowo uskakując do tyłu. Intuicja mnie nie zawiodła, płonące zombie nacierało wściekle, wymachując rękoma. Uniknęłam ataku i sama uderzyłam, mocnym, bezlitosnym sinistrem, dokładnie wymierzonym. Metal niemal gładko odciął głowę ożywieńca. Westchnęłam, wiedząc, że nie muszę tego robić, lecz mimo to uklęknęłam i dokładnie upuściłam obu zombie całą krew, jaką miały.
Walka bronią sieczną [100%], ciało atlety, Ognista strzała, upuszczanie krwi.
Zabieram:
2l krwi zombie