Konrad był teraz naprawdę wściekły. Nie dość, że tyle się nabiegał, to jeszcze teraz jakiś śmieszny człowieczyna w fartuchu próbował go powstrzymać. Miał ochotę wyżyć się na tym, którego odnalezienie sprawiło mu tyle trudności. Szybko dobył miecza, a następnie wykonał szybki i precyzyjny cios kłując przeciwnika ostrzem w oko. Błyskawicznie, z ręki pseudo- zielarza wypadł jeden sztylet. Stało się tak, gdyż właśnie tą ręką wróg chwycił się za miejsce, w którym jeszcze niedawno znajdowało się oko. Pomimo dokuczliwego bólu, agent rzucił się na młodego łowcę, jedną ręką trzymając się za prawdopodobnie pusty już oczodół, w drugiej zaś trzymając broń. Próbował zaatakować dłoń młodzieńca, ten jednak dokonał przerzucenia broni, jednocześnie cofając rękę przed ostrzem noża. Zanim zdrajca zdążył się zorientować, co się stało, Artin wytrącił mu broń z ręki. Był szczęśliwy widząc bezbronnego przeciwnika.
-Teraz się kurwa policzymy.- powiedział z wyraźną satysfakcją, po czym mocnym kopnięciem powalił przeciwnika na ziemię.-Zróbmy tak, jeśli powiesz wszystko, co wiesz, jest szansa, że nie zamorduję Cię na miejscu. Ale jeśli będziesz się opierał, to zastosuję wobec Ciebie jedne z najokrutniejszych znanych mi tortur. Dobrze to przemyśl, chędożony zdrajco.- powiedział Konrad, po czym przystawił koniec swego ostrza do gardła pokonanego.
//Wychodzę tutaj z założenia, że walka toczyła się na zewnątrz.