Poczułem kurewski ból, ból nosa. Nagle zobaczyłem krew, moją krew, moją własną krew. Odezwały się wspomnienia. Czasy nie tak dawne, gdy byłem nastolatkiem, gdy żyłem w koszarach. Widziałem wtedy dużo trupów, dużo cholernych trupów. Pola bitew były czerwone, czerwone jak teraz moja krew. W głowie niespodziewanie zaczęły szumieć wspomnienia. Uczucia przemieniły się w ekstazę. Chciałem kogoś zabić, chciałem zobaczyć czyjąś krew, chciałem kogoś poćwiartować i dać upust wspomnieniom.
Całkowicie zapomniałem o rozkazach, teraz myślałem jedynie o mordowaniu.
Chwyciłem mocniej miecz i ugiąłem się na nogach. Wykonałem cięcie z prawej strony, mężczyzna jednak dość sprawnie je sparował. W niemal szaleńczym szale wykonywałem cios za ciosem. Próbowałem pchnięć, ciosów zza głowy, kopnięć, jednak wszystko było na nic. Mężczyzna dość skutecznie odskakiwał lub parował ciosy, Jednak w końcu napotkał ścianę. Mężczyzna parował jeden z ciosów kiedy napotkał ścianę. Wykorzystałem chwile jego słabości i wykonałem pchnięcie. Skończył on z olbrzymią dziurą w brzuchu. Polała się krew, piękna karmazynowa krew, której tak pragnąłem. Wpadłem w jeszcze większą euforie. Uderzyłem z prawej mężczyzna sparował, jednak ledwo trzymał miecz. Szybko uderzyłem z lewej. Trafiłem prosto w kark, polała się posoka. Zbrodniarz padł na ziemię.
Wydając z siebie przeraźliwy śmiech zacząłem odcinać jego głowę. Gdy dokończyłem dzieła przeszukałem go, znalazłem trochę pieniędzy, wziąłem je. Rozciąłem jego pancerz, a następnie koszule którą miał pod spodem. Zapakowałem w nią odciętą głowę. Wziąłem ją ze sobą, szybko znalazłem jakiegoś patrolującego strażnika pokazałem mu głowę i rzuciłem krótkie:
- Tam masz ciało jestem ze szwadronu. - i wskazałem palcem alejkę.
Gdy tylko znalazłem się w siedzibie szwadronu rzuciłem pakunek na biurko Juliusa.