Zaklął znowu, gdyż zabawa przestała się mu podobać. Właściwie od początku nie była to zabawa, a ból na ubitym polu. Ból sińców i obtłuczeń, które zyskał przez nacierające stwory. Tego, który nieprzytomny padł kopnął z rozmachem i siłą. Nie chciał się przypadkiem o niego potknąć. Znów począł wymierzać cięcia i pchnięcie we wrogów, którzy dopiero co odskakiwali. Ciął po bokach, pchał zaś w klatkę piersiową przeciwnika, również szybko zwiększając dystans po ataku. Starał się to czynić chaotycznie, by nie mogły przewidzieć kolejnego jego ciosu.