Rad był, że było w miarę jasno. Jednakże i jasność miała granice. Tedy mężczyzna postanowił wziąć ją ze sobą. Wyrwał jedną, co wcale nie było tak proste. Szczególnie, kiedy stosował taktykę zwaną "na chama", gdzie z całej siły próbował wyciągnąć pochodnię. Tak przez przypadek zrzucił jedną i prawie się nie poparzył. Udał się znów do kolejnej i tym razem pomyślnie wyrwał pochodnię. Tak też z pochodnią w jednej ręce, a mieczem w drugiej ruszył powoli do błyskającego przedmiotu.