Konrad poczuł przeszywający ból. Wiedział, że nie może krzyczeć, gdyż tym samym zwróciłby na siebie uwagę. Zacisną zęby, schował miecz i zaczął mysleć nad tym, jak się wycofać. Po chwili wpadł na bardzo prosty plan. Nie był on bardzo sprytny, ale nic inngeo nie przychodziło młodzieńcowi do głowy. Zauważył sporą wyrwę w szeregach zbójców. Ale to nie był dobry pomysł, prędzej czy później zauważyliby go. Postanowił obejść nieprzyjaciół i wejść do karczmy jednym z bocznych okien. Tak też zrobił. Zaczął niezdarnie się czołgać. Sprawiało mu to ogromny ból, ale było to lepsze, niż pewna śmierć. Gdyby dłużej leżał przy drodze, wrogowie zauważyliby go. To było pewne. Młody łowca nie raz miał ochotę wrzasnąć z bólu, czego jednakże nie zrobił. Ból był przeszywający. Po kilku chwilach, które zdawały się mu dłużyć w nieskończoność dotarł pod okno. Na całe szczęście jego towarzysze nie zabarykadowali jego jedynej drogi ucieczki. Chwycił się obiema rękami, a następnie niezdarnie przerzucił swe ciało do środka budynku.
-Kurwa! Niech mi ktoś pomoże!- krzyknął, gdy tylko znalazł się wewnątrz.