Uśmiechnął się widząc, że jedno z plugastw brata się z ziemią. Istedd uśmiechnął się drapieżnie widząc zbliżające się sprytnie owady. Mocniej, oburącz ujął miecz. Kawał stali, a taki przydatny, myślał pewno. Ich taktyka była nader ciekawa. Wiedział, że musi przejąć inicjatywę. Jakoś nie chciał być użądlony. Wystąpił szybko krok w przód i uderzył z prawej strony, natychmiast potem rzucając się w tenże kierunek, byleby drugi owad (ten po lewej) nie zaatakował. Przeturlał się niezgrabnie tak, jak ćwiczył akrobatykę niedawno i stanął na równe nogi zamachując się dla pewności mieczem dokoła.