Autor Wątek: [opowiadanie] Strych  (Przeczytany 3197 razy)

Description:

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Metztli

  • Magnat
  • ***
  • Wiadomości: 938
  • Reputacja: 379
  • Płeć: Kobieta
  • Is it hot in here, or is it me?
[opowiadanie] Strych
« dnia: 17 Maj 2011, 10:48:57 »
Ciągle, od kilku miesięcy piszę kontynuacje, ale jak na razie nie mam weny i motywacji aby pisać dalej. Ale, jak by ktoś miał jakieś pomysły, sugestie to chętnie się o nich dowiem ;)


   Jest takie miejsce, w niemalże każdym domu, które od małego wzbudza w nas nieuzasadniony lęk. Jest to strych właśnie. Ciekawe czemu akurat to miejsce? Może z powodu grubej warstwy kurzu, który tłumi kroki, trzeszczących pod stopami desek i sieci pajęczyn wijących się przy wiecznie zabrudzonych okienkach. Może dlatego, że rodzice zwykle zabraniają tam wchodzić, albo straszą, że nas zamkną jak będziemy nie grzeczni. Albo przez te ilości rupieci i cieni, które tylko czają się za naszymi plecami. A cały ten strych zwykle oświetla taka maleńka żaróweczka, zwykle również opatulona jedwabistą siecią pajęczyn, do tego lubiąca gasnąć w najgorszych momentach. Na strych nie chodzi się często, zwykle po to, aby zanieść rupiecie, które `mogą się jeszcze przydać` i to też przeraża. Strych jest takim swoistym grobowcem rzeczy nieużywanych i niepotrzebnych. Milczącym i ponurym grobowcem. Możliwe, że właśnie, dlatego duchy wybierają strych. To ciekawe, potwory wolą piwnice, ale duchy… najłatwiej spotkać je właśnie na strychu. Pewnie dlatego, że strych jest najwyżej, najbliżej nieba, do którego nie mogą trafić. Ale to głupie wytłumaczenie, złe duchy nie chcą iść do nieba… a może chcą. A może one po prostu nie są złe, przecież złośliwych i hałaśliwych poltergeistów na strychach się nie spotyka. Tam są najczęściej te milczące zjawy, wspomnienia z przeszłości. Dlatego najlepiej właśnie tam je przyzywać… A najlepiej nadaję się do tego strych w domu Babci Ireny. Tak, jest ponury, pełny starych kufrów z pordzewiałymi zamkami, pudeł i wiklinowych koszy. I te stare, zniszczone, drewniane meble, wyglądają, jak by stały tam od czasów średniowiecza. Gdzieś w kącie majaczy połatany manekin. Taki ludzki kadłub, bez rąk i twarzy. I ten zapach… starych, uschłych ziół i kulek na mole. Niedaleko manekina leży porzucone futro, przycupnięte, wciśnięte w kąt, wygląda jak stary niedźwiedź, który zapadł w zimowy sen, z którego nigdy się już nie zbudzi. Podobno w którymś z tych kufrów jest wypchany królik, z wytrzeszczonymi, czerwonymi oczkami, ale kto by go tam szukał. Ogólnie mówiąc – to było idealne miejsce.
Julka kręciła się po strychu, nucąc radosną melodię pod nosem, aby dodać sobie otuchy. Bała się, że Horror nie przyjdzie. To taki chłopak, z jej szkoły. Ksywkę ma od tego, że uwielbia horrory, pod każdą postacią czy to gry, filmy czy książki on je wszystkie uwielbia. Chyba nie musze wspominać, że Julce się on diabelnie podobał? A nawet nie wiedziała jak ma na imię… Ja też nie wiem i nikt nie wie. Ale patrząc w te jego zielone oczy… zapomnieć można o całym świecie. Tu stały świece, czarne i białe. Miejsce gotowe, resztę rekwizytów miał przynieść Horror. Wszystko gotowe, teraz trzeba tylko czekać do wieczora…

Wszyscy przyszli na umówioną godzinę, no wszyscy po za Horrorem.
- No Julka, gdzie to twoje mroczne medium? – zakpił Damian
- Twoja ironia jest niepotrzebna, na pewno przyjdzie – powiedziała Julka, nerwowo wyglądając przez okno. Najważniejsza osoba tego wieczoru nie nadchodziła, a przyjaciele coraz bardziej się niecierpliwili
- To może spróbujemy sami? – zaproponowała Oliwka
- Nie, Horror mówił, że musi być ktoś doświadczony –
- E tam, mam wrażenie, że wy oboje coś kombinujecie – stwierdził sceptycznie Damian, a Przemek mu przytaknął. W końcu rozległ się dźwięk dzwonka, Julka jak oparzona skoczyła ku drzwiom i po chwili deski w hollu zaskrzypiały pod ciężkimi glanami Horrora.
- Wszyscy już są? – rzucił na przywitanie
- Wiesz, w sumie tylko ty się spóźniłeś – powiedziała Zosia ironicznym uśmiechem, ale ten szybko zgasł pod jednym lodowatym spojrzeniem zielonych oczu Horrora.
- To może chodźmy na strych? – zaproponowała Julka, chcąc przerwać ciszę, która niespodziewanie nastała. Wszyscy przytaknęli i ruszyli za nią na piętro, na strych. ÂŻarówka oświetliła pomieszczenie, ale w kątach nadal czaiły się zdradliwe cienie.
- Ponuro tu – zauważyła Oliwka
- Co ty gadasz, świetna miejscówka! – stwierdził entuzjastycznie Przemek.
- Ta… dobra. Siadamy. I żeby nie było niedomówień. Mam być medium i macie się mnie słuchać. Jak mówię, że cisza to ma być cisza absolutna. Mówię, że ktoś może z duchem pogadać, to znaczy, że ma gadać… A i bardzo ważne, jak już złapiemy się za ręce i wezwiemy tego ducha, to za nic nie wolno puścić dłoni i przerwać kręgu. Rozumiecie? – zapytał władczym tonem, wyciągając z kostki różne przedmioty. Była do jakaś plansza i mała strzałka, nieco zżółknięta, wyglądająca jak by była zrobiona z kości. Damian wziął ją do ręki
- Autentyczna kość? –
- Tak… ludzka. Bodajże z palca – powiedział Horror i zachichotał widząc jak chłopak z obrzydzeniem odkłada ją na przygotowany stolik.
- To chyba nie legalne trzymać takie rzeczy… - stwierdziła Zosia, próbując jakoś przestraszyć Horrora
- To leć na policję, poskarż – odburknął
- Dobra dzieciaki. Siadamy na przemian – zarządził i usiadł pomiędzy Julką, a Oliwką, na wielkim kufrze z ciemnego drewna.
- Zapalcie świece i zgaście żarówkę. Kogo chcemy przyzywać? –
- Kogokolwiek – stwierdził Przemek wzruszając ramionami
- Tak nie można, wiele dusz błąka się po ziemi i większości, wierz mi, nie chcielibyśmy spotkać. Przyzywanie kogokolwiek jest ryzykowne i niebezpieczne.
- To może moją babcie? To jej dom, tutaj umarła – stwierdziła nieśmiało Julka.
- Dobry pomysł. Gaście to cholerne światło i siadamy. ÂŻadnych szeptów, żadnych chichotów – powiedział rozkładając planszę. Był na niej alfabet, słowa `TAK` i `NIE` i cyfry. Wszystko to ułożone w kręgu. Napisy były czarne, nieco wyblakłe, a papier mocno pożółkły. Równo po środku Horror ułożył strzałkę z kości.
- Dzięki temu porozumiemy się z duchem. Tak jest najbezpieczniej. – stwierdził
- Ty naprawdę w to wierzysz? – zapytał Damian
- Wiesz, dla niedowiarków drzwi są tam. – odrzekł cierpko Horror. Po tym już nikt się nie odzywał. Julka zapaliła świece, zgasiła światło i wszyscy, usiadłszy w kole złapali się za ręce.
- Zamknijcie oczy i skupcie się. Jak nazywała się twoja babcia? –
- Irena –
- Eh… a nazwisko? Panieńskie też –
- Flawian… a panieńskie to… a, Leśniecka. –
- Dobra, pamiętajcie co wam mówiłem. Cisza absolutna i nie przerywamy kręgu póki nie skończymy. Może uda ci się Julio porozmawiać z babcią ale nie obiecuję – słysząc swoje imię w ustach Horrora, Julka poczuła motylki w brzuchu i uśmiechnęła się do ponurego towarzysza, ten jednak nie zwróciła na to większej uwagi. Poprawi tylko strzałkę z kości i sam zamknął oczy. Przez chwilę słychać było tylko wiatr wyjący za oknem…
- Ireno Flawian, z domu Leśniecka! Jeżeli tylko możesz ukaż nam swą astralną powłokę – powiedział spokojnie Horror, jednak tonem nie znoszącym sprzeciwu, odpowiedziała mu jednak tylko cisza. Julka zacisnęła mocniej dłoń i uśmiechnęła się, czując, że Horror odwzajemnia uścisk. Powtórzył rozkaz, tym razem głośniej i bardziej dobitnie. Blask świec jak by nieco przygasł, wiatr za oknem zaświszczał przenikliwie.
- Czy to ty Ireno Flawian z domu Leśniecka? –zapytał Horror, gdzieś w głębi strychu zatrzeszczały deski.
- Otwórzcie oczy i patrzcie na tablicę – szepnął do pozostałych
- Odpowiedz duchu – strzałka zakręciła się. Damian i Przemek wstrzymali oddechy, Oliwka niemal krzyknęła, a Julka i Zosia wpatrywały się w strzałkę niczym zahipnotyzowane. Ta przestała wirować i zatrzymała się na słowie `NIE`
- Tak więc kim jesteś? – zapytał Horror, strzałka znów zawirowała i po kolei zatrzymywała się na literach `D` `U` `C` `H` `E` `M`
- A jak cię zwali za życia? – strzałka zawirowała, ale nie zatrzymała się na żadnej literze ani słowie.
- Nie chcesz zdradzić kim jesteś? – strzałka od razu zatrzymała się na słowie `NIE`. W głębi strychu coś huknęło, zaskrzypiały deski. Płomyki świec były niemalże niewidoczne. Wszyscy powoli zaczynali się naprawdę bać..
- Nie ciebie przyzywaliśmy! Odejdź! – rozkazał Horror, ale strzałka zatrzymała się znów na słowie `NIE`. W pomieszczeniu zrobiło się zimno, poczuli dziwny zapach… Nie był to żaden odór, ale dziwny zapach, nie dało się odgadnąć co to…
- Czy czegoś chcesz? – i na to pytanie odpowiedź była przecząca. Chociaż w tej ciszy można było usłyszeć jakby… chichot? Cichy i złośliwy.
- Odejdź zatem! – rozkazał Horror, w głębi strychu ktoś westchnął, atmosfera była przesycona strachem i paniką. Nagle rozległ się przejmujący wrzask. To krzyczała Zosia. Puściła dłonie kolegów i przytknęła je do oczu krzycząc w niebogłosy.
- Do diabła! Niech ją ktoś uciszy! – warknął wściekły Horror
- Ale mówiłeś, że mamy nie przerywać kręgu – zauważył Damian, na co Horror spiorunował go wzrokiem.
- Jak byś, mistrzu domyślności, nie zauważył, krąg już został przerwany – warknął chłopak i złapał Zosię za ramiona i lekko potrząsnął.
- Co się stało dziewczyno? – zapytał, siląc się na spokojny ton, ale Zosia patrzyła gdzieś w bok i łkała.
- Nie widzę, nic nie widzę… -
- Cholera! To twój wina – rzucił Przemek oskarżycielsko w stronę Horrora.
- Taaa? To ja chciałem duchy przywoływać? Ja medium szukałem? No właśnie… czasem tak się zdarza. Przejdzie jej. Gorzej, że nie wiemy czy duch odszedł czy kręci się gdzieś teraz, wolny – powiedział Horror składając planszę.
- Hej! Co robisz? Musimy go przyzwać, aby oddał Zośce wzrok! –
- Kpisz? Nie ma co przyzywać teraz kogokolwiek. Możemy sobie tylko narobić większych problemów. Jutro przyzwiemy go jeszcze raz i odeślemy do piekieł –
- Nie! Ja się na to nie piszę – pisnęła przerażona Oliwka.
- Tak? A wiesz, że to jedyny sposób na to, aby twoja przyjaciółka odzyskała wzrok? – zapytał Horror, z ironicznym uśmiechem, Oliwka nie odpowiedziała nic.
- To jutro o tej samej porze – powiedział i wstał
- Zaraz, zaraz. A co z Zosią? Przecież nie może tak wrócić do domu…-
- Eh… zróbcie jej melisy i niech się położy. Musi jakoś wytrzymać do jutra –
- Ale co powiemy jej rodzicom? –
- Rany… ale wy nie umiecie pomyśleć. U Julii nie ma rodziców, jutro sobota. Zróbcie sobie, powiedzmy, babski wieczór i wciśnijcie starym kit. Trochę inwencji twórczej, dzieciaki. – stwierdził i pokręcił głową. Założył plecak na ramiona i skierował kroki do wyjścia
- Idziesz? Ale ja nie chcę być tu sama gdy jest tu ten duch! – załkała Zosia
- I co? Może mam jeszcze zostać, bajeczkę poczytać, poniańczyć? Nie ma mowy, do jutra dzieciaki – i już miał wyjść, kiedy drogę zastąpiła mu Julka.
- Proszę cię… razem to zaczęliśmy razem skończmy, zostań – poprosiła błagalnym tonem, w oczach błysnęły jej łzy.
- Zostaw go! Tchórz, boi się ducha – zakpił Damian, Horror uśmiechnął się demonicznie i spiorunował chłopaka spojrzeniem szaleńca. Temu szybko mina zrzedła
- Sorry… to było głupie nazwać ciebie tchórzem. Wiesz, nerwy mi puściły. Wystraszyliśmy się przez to zajście z Zosią… - stwierdził Damian
- A ty sprawiasz wrażenie jak byś miał to w dupie – dodał rozzłoszczony Przemek
- I tu masz młody rację. Do zobaczenia – powiedział i wyszedł z domu.
- Ponury typ, nie ma co – burknęła Oliwka. Julka tylko przygryzła wargę, aby się nie popłakać. Chłopcy postanowili, że również zostaną. Przez całą noc w domu było cicho i spokojnie. Tylko wiatr wył ponuro za oknem.
Poranek nastał wietrzny, pochmurny i zimny. Grupka przyjaciół, w ponurych nastrojach siedziała w kuchni. Każdy z kubkiem gorącej herbaty, Zosia patrzyła za okno, choć nie widziała nic.
- Co teraz? Musimy jakoś przetrwać do wieczora a chyba nie będziemy tak siedzieć bezczynnie – zaczął rozmowę Damian.
- Ja nic nie mogę robić, jestem ślepa – załkała znów Zosia
- Nie płacz, wieczorem odzyskasz wzrok – pocieszyła ją Julka i objęła ramieniem. Wszyscy byli zmęczeni nieprzespaną nocą, ciągłym łkaniem Zosi i pocieszaniem jej.
- A jeżeli Horror nie przyjdzie? – zapytał Przemek, patrząc wyzywająco na Julkę, tak jak by, to co się wydarzyło, było jej winą. Widać, zapomniał jak bardzo entuzjastycznie do tego podchodził i namawiał aby zapytali Horrora czy im potowarzyszy.
- Nawet tak nie mów. Na pewno nas nie zostawi – stwierdziła z pewnością w głosie.
- A co ty go tak bronisz? Przyznaj się, podoba ci się ten koleś – burknęła Oliwka z ironicznym uśmiechem.
- A nawet jeśli?! To nie twoja sprawa – obraziła się Julka, patrząc spode łba na przyjaciółkę. Oliwka już miała coś odpowiedzieć, gdy rozległ się dzwonek. Zaskoczona Julka poszła otworzyć drzwi.
- Cześć dzieciaki, już nie śpicie? – usłyszeli kpiący ton głosu Horrora. Wszyscy spojrzeli na niego ponuro.
- Oj, za parę dni całą tą akcję będziecie wspominać ze śmiechem. Ale z przywoływaniem duchów to dacie już raczej sobie spokój – powiedział i zachichotał.
- No, miejmy to już za sobą. Chodźmy na strych – powiedział i nie oglądając się na innych sam ruszył na poddasze.
- Ocho… nie jesteśmy sami. Ten duch cały czas tu jest. – powiedział, a wszyscy mimowolnie zadrżeli. Usłyszeli cichy syk, dziwny dźwięk jak by ktoś ciągnął sukno po kamiennej posadzce.
- Chaotyczna dusza… - mruknął pod nosem jak by do siebie.
- No nic. Siadajcie, ale nie zamykajcie oczu ani nie łapcie się za ręce – powiedział siadając na kufrze.
- Jak powiem już, to wtedy złapcie się za ręce. Julio przynieś mi jakąś miskę – powiedział wyjmując różne słoiczki z plecaka.
- Co to? – zapytał Damian patrząc na ciemno-żółtą ciecz w słoiku.
- To, mój drogi, jest miód. Słodki, oryginalny, pszczeli miód. A tu mleko. Zadziałamy innym sposobem na ducha, ludowym – mruknął. Julka podała mu miskę. ÂŁyżeczką odmierzył miodu i mleka. Z kieszeni wyjął mały scyzoryk, którym naciął sobie palec i dolał do mieszanki kilka kropel krwi. Wszyscy w szoku patrzyli na to, co robi. Gdy zaczął wszystko mieszać w głębi strychu coś huknęło. Wszyscy podskoczyli na krzesłach, mocno już wystraszeni. Dziewczyny siedziały obok siebie mocno stulone razem. Damian i Przemek udawali twardych, ale gdy Horror upuścił łyżeczkę na podłogę, Przemek nieomal spadł a fotela ze strachu. Natomiast Horror… ten nucił sobie pod nosem jakąś melodie i wrzucił do miski kawałek mięsa. Wiatr za oknem zawył głośno i przenikliwe, na strychu zrobiło się jak by ciemniej. I znów ten dźwięk, syk, rozzłoszczony szept.
- Pamiętajcie, na już łapiemy się za ręce i nie przerywamy kręgu. Duch może próbować jakoś się uwolnić, ale nie możemy mu na to pozwolić. Inaczej trzeba będzie próbować innych, bardziej drastycznych metod – stwierdził sadowiąc się wygodniej na kufrze
- Na przykład jakich? –
- O… na przykład składanie ofiary. Ze zwierzęcia, z człowieka… -
- ÂŻartujesz prawda? –
- A wyglądam na takiego, co lubi żartować? – zapytał, a oczy zabłyszczały mu strasznie.
- Dobra, koniec gadania. Zaczynamy – powiedział, a w jego głosie zabrzmiała dziwna, szaleńcza nuta.
- Duszo zbłąkana! Oto składamy ci ofiarę, przyjdź i pożyw się – zaprosił… nie, nie zaprosił. Rozkazał. Znów rozległ się huk, zrobiło się zimno, bardzo zimno. Wiatr zawył… nie, to nie wiatr. To wycie dobiega gdzieś z głębi strychu. Wyraźnie poczuli czyjąś obecność. Wtem rozległ się cichy chlupot i jak by siorbanie… I znów cisza
- Już – szepnął Horror i wszyscy złapali się za ręce. Ich uszy wypełnił nieludzki skowyt, pełen gniewu i nienawiści. Coś pośrodku kręgu miotało się i wyło. Ale nie wiedzieli co, wszyscy byli tak przerażeni ze pozamykali mocno oczy. Oliwia dygotała ze strachu, Zosi mimowolnie poleciały z oczu łzy. Po chwili wrzask zmienił się w ciche, bolesne skomlenie, jak by płacz. Horror zacisnął mocniej dłonie na rękach Juli i Oliwki. Bał się, że te żałosne jęki ducha wzbudzą litość i ktoś znów przerwie krąg. Ale tym razem trzymali się mocno. Po chwili poczuł, że uścisk dłoni Julki słabnie, że dziewczyna mdleje. Zaklął w duchu. Ale Przemek trzymał mocno jej dłoń. Trwali tak przez kilka minut, a mieli wrażenie, że to już kilka godzin walczą z duchem i wsłuchują się w jego błagalne skomlenia na przemian z głośnymi wrzaskami. Nagle wszystko ucichło. ÂŚwiece zaświeciły mocniej, a przez okno wpadło kilka leciutkich i ulotnych promieni słońca. Miska leżała rozłupana na dwie części, cała jej zawartość zniknęła.
- I co? Udało się? – zapytał Damian
- Znów widzę – szepnęła Zosia, z taką radością w głosie jak by nie widziała od zawsze.
- Hej! A co z Julką? –
- Tylko zemdlała. Ale powinna zaraz wstać – mruknął Horror i potrząsnął ją lekko za ramie, wymawiając jej imię. Na szczęście dziewczyna otworzyła oczy i uśmiechnęła się blado.
- Już po wszystkim? – zapytała cicho
- Tak, już po wszystkim – opowiedział Horror i uśmiechnął się lekko. Pierwszy raz Julka widziała, aby on się uśmiechał.
- A ja znów widzę. Co za ulga – powiedziała Zosia i zaśmiała się radośnie. Wszyscy jej zawtórowali, czuli się jak po obejrzeniu horroru który wyjątkowo skończył się dobrze.
- No, to teraz widzicie, że przywoływanie duchów to nie zabawa. Czasem się udaje, ale jak widać, nie zawsze. No, ja spadam. Wy tu sobie świętujcie. –
- Nie zostaniesz z nami? W końcu też to z nami przeszedłeś – stwierdził Damian
- E nie… dzięki. Do zobaczenia… kiedyś – mruknął i wyszedł.
- Wiem, że się powtórzę ale… ponury typ z niego – powiedziała Oliwka kręcąc głową.
- A ja tam uważam, że tajemniczy – powiedziała z rozmarzeniem Julka
- No, nie ważne… Ja proponuję iść do sklepu po browara i uczcić to należycie – podsumował Przemek. I tak im minął, teraz już radośnie, sobotni wieczór. Gdy przyjaciele wyszli, Julka wzięła szybką kąpiel i ułożyła się do łóżka. Przez chwilę czuła się nieswojo. Sama w domu, świadoma, że rodzice wrócą dopiero rano.. Ale jednak coś ją uspakajało, tak jak by ktoś stał obok i szeptał uspakające słowa, nucił piosenkę. Dziewczyna uśmiechała się przez sen. Miała wrażenie, że przywoływanie jednak się udało i obok jest jej babcia. I że to ona uspakaja ją i szepcze…Sny miała jednak niespokojne. Nie potrafiłaby określić co jej się dokładnie śniło, ale napawało ją to nieokreśloną złością, gniewem i nienawiścią. ÂŻądzą zemsty… ale za co? To już nie wiedziała. Siedziała na wielkim tronie, była do niego przykuta. Przed nią roztaczało się morze, piękne, błękitne morze. Przy nim stali ludzie i śmiali się, tak głośno się śmiali. I pokazywali na nią palcami, rechocząc głupio. A Julka siedziała i płakała, i płakła… nie mogła przestać, nie mogła wstać. Tak strasznie płakała… I była zła, a tą złość, niczym drewno ognisko, podsycał dziwny szept, syk… Ale ona płakała. Dźwięk budzika wyrwał ją z tego koszmarnego snu, przez chwilę leżała i nie mogła się wręcz otrząsnąć. W końcu wstała i zeszła na dół, do kuchni. Nie czuła się najlepiej
- Blado wyglądasz kochanie – stwierdził tata i uśmiechnął się lekko
- Bo znów imprezowała z przyjaciółmi! Do której żeście siedzieli? – zapytała mama podając jej kanapki
- W sumie o 21 wszyscy poszli. Tak po prostu się źle czuję – twierdziła Julka patrząc z niechęcią na kanapki, w ogóle nie była głodna. Ciągle odbijało się jej… jak by miodem? Wypiła tylko herbatę, mocno posłodzoną, co zdziwiło nieco mamę.
- Faktycznie, źle wyglądasz. Wiesz co? Lepiej idź się połóż, może do jutra wydobrzejesz. – twierdziła mama i odesłała Julkę do sypialni. Przez resztę dnia nie działo się nic, co było by godne uwagi. W poniedziałek bez żadnych oporów poszła do szkoły. Pierwsze, co ją przywitało, to szepty i chichoty za jej plecami.
- Hej Julka! Słyszałam, że kręcisz z tym ponurakiem z IIIc! Lubisz mocne wrażenia? –
- Heh, randki na cmentarzu, kot na kolację – zakpił ktoś inny. Wściekła Julka zignorowała ich. Znalazła swoich przyjaciół, mieli bardzo ponure miny, nie było też wśród nich Zosi.
- Cześć – powiedziała i uśmiechnęła się, ale ten uśmiech szybko zgasł
- Zosia jest sparaliżowana. Całkowicie. Nie wiadomo, co się stało.. to znaczy, my raczej wiemy. – powiedział Damian
- Ale przecież Horror mówił że ducha już nie ma – stwierdziła Julka
- Horror to, Horror tamto… Co n wszechwiedzący jest?! – warknęła Oliwka
- A właśnie… które z was rozpowiada że z nim kręcę? – zapytała Julka, a w jej oczach stanęły łzy. Tak bardzo zawiodła się na przyjaciołach.
- Oj zaraz rozpowiada, tak tylko z Agnieszką gadałam – mruknęła Oliwka wzruszając ramionami. Julka przygryzła wargę aby się nie rozpłakać. Zadzwonił dzwonek, wszyscy weszli do klasy.
- Julka! Hej Julka! – usłyszała głos Horrora
- Jak tam się czujesz? Bo w sobotę blado wyglądałaś – zapytał, jak by z troską.
- A już lepiej, ot taka jednodniowa niedyspozycja – powiedziała i uśmiechnęła się blado
- A ta twoja przyjaciółka, Oliwia… To bujną wyobraźnie ma i ozór długi – stwierdził, jak by nieco rozbawiony.
- To nie jest już moja przyjaciółka – burknęła Julka patrząc spode łba
- Haha, co nożyk w plecy wbiła? Tak bywa mała – powiedział i poklepał ją po głowie. Julka spojrzała mu w oczy, przez chwilę stali tak blisko, milcząc.
- Ale wiesz, nie przejmuj się. Pogadają, pogadają i przestaną – stwierdził przerywając ciszę
- Pewnie zazdroszczą – odparła Julka na co Horror zaniósł się śmiechem, po chwili umilkł.
- A właśnie… Bo Zosia – zaczęła Julka
- Nie przejmuj się nią. Zdradziłaby cię tak jak to zrobiła Oliwia – odparł Horror
- Julia! A ty czemu nie na lekcji? – zapytała pani od polskiego i zmierzyła ją wzrokiem
- I pan też… - zaczęła i zacięła się, jak by zapomniała jak Horror ma na nazwisko
- Ja mam okienko– stwierdził, a pani uspokojona weszła do klasy
- No to cześć – powiedziała Julka i machnęła dłonią na pożegnanie, ten jednak złapał ją za nadgarstek, lekko przyciągnął do siebie i lekko musnął ustami jej wargi
- No to pa – powiedział z uśmiechem i dziwnym błyskiem w oku, po czym odszedł, zostawiając ją oniemiała przed drzwiami klasy.
Lekcja była wyjątkowo nudna, Julia z lekkimi wypiekami na policzkach patrzyła za okno, Damian z Przemkiem dyskretnie grali w karty, a Oliwka, jak zawsze, uczciwie notowała.
- Hej, co ty tam tak długo robiłaś na korytarzu? – zapytała ze złośliwym uśmiechem, przerywając na chwilę pisanie
- Rozmawiałam z Horrorem – odburknęła Julka, niezadowolona, że ktoś przerywa jej rozmyślania.
- Ta, rozmawiałaś – zakpiła i złożyła usta w charakterystyczny Dziubek.
- Głupia jesteś, zachowujesz się jak małolata z podstawówki –
- Ha! Zgadłam – triumfalnie szepnęła
- Pff… zazdrościsz? –
- Co? ÂŻe niby tego metala, brudasa? – syknęła i wróciła do notowania. Julkę ogarnęła złość, nie, wściekłość. Poczuła nieodpartą ochotę rzucić się na Oliwkę, uderzyć ją, zrobić coś żeby zgasić ten głupi, przymilny uśmieszek. Zamknęła oczy i wyobraziła sobie jak jej dłonie zaciskają się na szyi przyjaciółki, jak Oliwia powoli zaczyna się dusić… Jej marzenia przerwał dźwięk upadającego długopisu, który wypadł z ręki Oliwii. Po chwili usłyszała dziwny charkot, Julka prychnęła i spojrzała na koleżankę. Ta trzymała się dłońmi za gardło i miała szeroko otworzone oczy, niemalże wychodziły jej z orbit, na jej ustach pojawiła się piana.
- Oliwia?! Co się dzieje? – krzyknęła pani od polskiego przerywając lekcje. Widać było wyraźnie, że Oliwia się dusi. W klasie wybuchła panika, któraś z dziewczyn zaczęła krzyczeć. Przemek rzucił się do Oliwi, przerażony, Damian zachował zimną krew i zadzwonił po pogotowie. Oliwia wiła się w spazmach na podłodze, Przemek usiłował robić jej sztuczne oddychanie i masarz serca. Dziewczyna uspokoiła się, leżała teraz w bezruchu, z szeroko otwartymi oczami które zaszły jej krwią. Cała była sino-blada i nie oddychała. Pogotowie przyjechało w kilka minut, jednak tylko po to, aby stwierdzić zgon młodej dziewczyny… Gdy to powiedział, Julia zemdlała. Lekcje, na ten dzień się skończyły. Damian z Przemkiem postanowili odprowadzić osłabioną koleżankę do domu.
- Boże, jak to się mogło stać… - szepnął Damian, Julia zaczęła płakać, Przemek milczał zawzięcie. W końcu doszli do domu, rodzice Juli byli w pracy. Cała trójka weszła do kuchni, każdy milczał i zastanawiał się, co teraz…
- Ty i te twoje głupie pomysły! – Przemek nie wytrzymał i wrzasnął na Julię
- To nie moja wina… - szepnęła
- Gdyby nie twój pomysł przyzywania duchów to Oliwka by żyła! – krzyknął i popchnął ją. Na strychu coś huknęło. Damian złapał przyjaciela
- Uspokój się! Skąd wiesz, że to wina tego przywoływania? –
- A widziałeś żeby ktoś się tak ot tak udusił?! – warknął, na strychu znów coś huknęło, potem dźwięk szorowania, tak jak by ktoś próbował przenosić ciężkie kufry.
- Gdzie jest Julka? – chłopcy rozejrzeli się, nie było jej nigdzie w pobliżu. Usłyszeli szept, ledwie słyszalny syk. Dochodził ze strony schodów na górę.
- Julia! ?Nie wygłupiaj się, to nie czas na żarty. – stwierdził Damian. Wściekły Przemek pobiegł na górę, prosto na strych. Przed wejściem poczuł znajome, przenikliwe zimno i dziwne uczucie czyjejś obecności. Niezwarzając na to, pchnął drzwi i wszedł do pomieszczenia. ÂŻarówka była zapalona, Julia stała tyłem do wejścia, przodem do okna.
- Co ty tu robisz?! Przeklęte miejsce – warknął i kopnął pobliski kufer. Znów usłyszał ten dziwny szept, raczej syk. Julia odwróciła się, jej oczy były dziwne, puste, ciemne… jak bezdenne studnie.
- Co do…? – zaczął, ale zamilkł, z nosa zaczęła cieknąć mu krew. Zdziwiony obtarł ciecz dłonią i przyglądał się jak kapie. Po chwili poczuł w ustach dziwny, metaliczny posmak, posoka spłynęła mu na wargi, zaczął się krztusić. Upadł na kolana, Julia podeszła do niego. Uczucie chłodu nasiliło się, do tego Przemek poczuł strach, taki nieokreślony, nie wiadomo, przed czym, przed kim. Skulił się, usiłując tłumić coraz silniejszy krwotok z nosa, do tego z oczu zaczęły mu płynąć krwawe łzy
- Pomocy… - jęknął, wyciągając w kierunku Juli umazaną posoką dłoń. Ta jednak patrzyła na niego beznamiętnie. Drzwi otworzyły się i do pomieszczenia wpadł Damian.
- Co się dzieje? Przemek! – krzyknął i upadł na kolana obok niego
- Uciekaj… - jęknął, ale Damian nie chciał go zostawić. Sięgnął po telefon, ale okazało się, że padła mu bateria. Dziwne, rano ją ładował… A Przemek był już cały we krwi, ledwo się ruszał i był strasznie blady, jak jakieś widmo z horroru.
- Julia! Gdzie ty do cholery jesteś? – warknął
- Tutaj… - usłyszał dziwny szept, nie brzmiał zupełnie jak słodki głos Juli. Odwrócił się i zobaczył koleżankę, w jej ręku błyszczał wielki, chromowany nóż.
- Co ty z tym nożem? – zapytał przerażony. Julka uśmiechnęła się demonicznie i zrobiła zamach. Chłopak zasłonił twarz dłońmi, po których przejechało ostrze. Spłynęła szkarłatna krew…
- Oszalałaś?! – krzyknął i próbował się cofnąć. Jednak wpadł na kufer i przewrócił się. Spadł na niego prawdziwy grad morderczych ciosów. Próbował się bronić, zasłaniać ale to nic nie dało, po chwili był już tak poszatkowany, że nie był w stanie się ruszać. Jego krew zmieszała się z krwią Przemka. Dziewczyna odrzuciła nóż i złapała Przemka pod pachy, nie miał nawet sił, gdy zamykała go w wielkim kufrze. Ledwo żywego Damiana przykryła grubym futrem. Spojrzała na swoje dzieło… Wszystko niemalże pływało w posoce, ona sama byłą cała umorusana czerwoną cieczą. Zrzuciła z siebie brudne ubrania i rzuciła je w kąt. Nucąc pod nosem jakąś dziwną piosenkę pozapalała w różnych miejscach świeczki, cały strych zalało ich rozchybotane światło. Cienie wyglądały niczym ponure demony, czające się w kątach i czyhające na ludzi wchodzących na strych. Julka, jak gdyby nigdy nic, wyszła, zamykając pomieszczenie na klucz. Zeszła na dół i dokładnie się umyła, zmyła z siebie całą krew…
ÂŚniły jej się dziwne koszmary, że zabiła swoich przyjaciół… widziała przed sobą czerwone morze, a nad nim siedzieli ludzie i płakali, tak strasznie płakali. Chciała ich pocieszyć, ale nie mogła. Siedziała na wielkim tronie, była do niego przykuta i nie mogła nic powiedzieć. A ci na dole tak płakali… a ona nie mogła płakać razem z nimi. Musiała się śmiać, i śmiała się tak demonicznie się śmiała… a wszyscy wokół płakali, płakali…
Obudził ją dźwięk budzika, szybko zerwała się z łóżka, zapominając o dziwnym śnie.
W szkole było jakoś tak dziwnie ponuro i kręciło się kilku policjantów.
- Ty jesteś Julia Flawian? – zapytał ją jeden z nich
- Tak, a co? Coś się stało? –
- Dwóch twoich kolegów nie wróciło na noc do domów. Podobno ty widziałaś ich jako ostatnia –
- No tak, odprowadzili mnie do domu i poszli. Bo Przemek strasznie się przejął śmiercią Oliwki, ona mu się bardzo podobała – powiedziała Julka, a oczy wypełniły się jej łzami. Cóż, Oliwa może bywała wredna, ale jednak była jej przyjaciółką, taką, przed którą można się było wygadać, z którą można było wyjść na zakupy…
- Nie płacz dziecko. Faktycznie, może się gdzieś zasiedzieli…- powiedział policjant i poklepał ją po ramieniu. Julka stała bezradnie na korytarzu, poczuła się taka osamotniona. Przecież ona też przeżywała śmierć przyjaciółki, jeżeli poszli gdzieś do knajpy się upić to dlaczego nie wzięli jej ze sobą? Była zła i rozżalona, kierowała kroki do klasy gdy natknęła się na Horrora
- Cześć – powiedział i nawet jakby się lekko uśmiechnął
- Cześć! – rzuciła entuzjastycznie Julka, zapominając o problemach.
- Co tam u przyjaciół, coś ich tu nie widzę – stwierdził, rozglądając się na boki.
- Bo nikogo nie ma – odpowiedziała ponuro
- Zosia jest w szpitalu… A Oliwka…-
- Nie żyje, wiem. Cała szkoła o tym huczy. A co z twoimi kolegami – zapytał szeptem, a oczy zabłyszczały mu dziwnie.
- N…nie wiem. Ale miałam… dziwny sen. Boję się – stwierdziła bezradnie. Horror przysunął się do niej i lekko przytulił.
- A czego się boisz mała?-
- No… sama nie wiem. Mam dziwne sny, takie jak by luki w pamięci. Do tego moi przyjaciele… - po policzkach spłynęły jej łzy.
- No nie płacz. Wszystko będzie dobrze, a teraz spadam. Sprawdzian z matmy – stwierdził i szybko odszedł. Julka też zmuszona była wrócić na lekcje, jednak tuż przed klasą zatrzymała ją, jej wychowawczyni
- Jak się czujesz Julko? – zapytała z lekkim, matczynym uśmiechem.
- Szczerzę mówiąc, fatalnie – odpowiedziała, zgodnie z prawdą
- Domyślam się, taka tragedia. A może pójdziesz do pani psycholog, akurat teraz ma wolne. Na pewno chętnie z tobą porozmawia, może to ci pomoże – stwierdziła kobieta
- Nie, naprawdę. Na razie nie chcę o niczym rozmawiać. Ja… ja nadal nie mogę uwierzyć, że Oliwa nie żyje – stwierdziła, w jej głowie zabrzmiał dziwny szept `Przemek i Damian też nie żyją…` ale zignorowała go.
- Wiesz co, to może lepiej będzie jak przejdziesz się do domu i odpoczniesz. Nie masz już dziś ważnych lekcji, a wydaje mi się, że spokój najlepiej ci zrobi moja droga –
- Dziękuję pani, ma pani rację. Powinnam odpocząć – stwierdziła i skierowała kroki do wyjścia. Jednak, gdy tylko wyszła ze szkoły, zapomniała o zmęczeniu i zamiast do domu poszła do szpitala, tam gdzie leżała sparaliżowana Zosia.
- Cześć Zosiu – powiedziała z uśmiechem, kładąc na stoliku śliczną różę
- Pomyślałam, że będzie ci miło, jak tą różą ozdobię tę brzydką salę. Spójrz, jaka jest aksamitna… czerwona jak.. hm… szkarłatna jak krew – powiedziała, ostatnie słowa zupełnie nie swoim głosem, patrząc na leżącą koleżankę, pustym, zimnym wzrokiem. Nagle na Sali zrobiło się przeraźliwie chłodno.
- Biedna… tak tu leżysz. Nie możesz się ruszyć, nie możesz uciekać, nie możesz krzyczeć – szeptała strasznym głosem
- Zostałaś tylko ty… i ja – dodała oglądając aparaturę, do której była podłączona Zosia. Ta wodziła za przyjaciółką przerażonym wzrokiem. Próbowała coś powiedzieć, ale z jej ust dobywał się tylko niemalże niesłyszalny bełkot. Julka wzięła do ręki strzykawkę i nabrała w nią powietrza i wstrzyknęła je do kroplówki. Patrzyła jak bąbelek powietrza powoli płynie przeźroczystą rurką.
- ÂŻegnaj Zofio – szepnęła gdy powietrze dostało się do żył. Zosia płakała, łzy ciurkiem leciały jej z oczu. Po chwili Julka wyłączyła aparaturę i wyszła, zostawiając Zosię martwą,  piękną, krwisto-czewoną różą złożoną na piersiach.
Wróciła z powrotem do szkoły, poczekała chwilę i zadzwonił dzwonek. Po chwili ze szkoły wylał się wielki tłum, a wśród nich Horror.
- O, a ty nie byłaś zwolniona? – zapytał, patrząc na roztrzęsioną Julkę
- Tak, jestem zwolniona –
- Co się stało?
- Ja… choć ze mną do mnie – szepnęła i złapała go za rękę. Horror uśmiechnął się demonicznie, czego Julka nie zauważyła. W końcu doszli do jej domu.
- Co takiego się stało? – zapytał zniecierpliwiony, a oczy błyszczały mu strasznie
- Chodź ze mną na strych, proszę cię – szepnęła i szybko tam pobiegła. Na widok zapalonych świec i plam krwi na futrze i podłodze, upadła na kolana i zaczęła płakać.
- To ja ich zabiłam…- wyjęczała zrozpaczona, a Horror przykucnął obok niej
- Oj, ciała się ukryje, nikt się nie dowie – szepnął pocieszająco i objął ją.
- Nie! Muszę się przyznać – powiedziała przerażona. Horror zaczął się śmiać.
- I co? Myślisz, że się ułaskawią? Tyle krwi, morderstwo z premedytacją, okrutne – stwierdził, na co Julka wybuchnęła jeszcze większym płaczem.
- Ja nie chciałam! To… to nie ja! –
- Ale przecież przed chwilą powiedziałaś, że to ty – ale na to stwierdzenie Julka nie odpowiedziała. Horror objął ją i cmoknął w czoło.
- No nie płacz, wszystko będzie dobrze –
- Nie! Oni zginęli to my też musimy – stwierdziła, a w oczach płonęło jej szaleństwo. Wyrwała się z ramion towarzysza i kopnęła świeczkę, która upadła prosto na futro okrywające ciało Damiana. Usłyszeli cichy jęk, futro poruszyło się
- On żyje! – krzyknął Horror patrząc jak płomienie ogarniają wyliniałą sierść. Jednak Julka nie słyszała. Już podpaliła manekina, zajęły się wszystkie szmaty i prześcieradła okrywające rupiecie zalegające na strychu. Damian zrzucił z siebie futro, on też płonął. Skóra na policzkach zwinęła się, odsłaniając zwęglone mięśnie. Na dłoniach widać już było kości, wyłaniające się spod spalonych tkanek. Cały pokój zamienił się w gorejące piekło. Włosy Juli płonęły, niczym pochodnia, ale ona sama była spokojna. Podeszła do Horrora
- Pocałuj mnie – szepnęła. Miała spękane i spierzchnięte usta. Horror nachylił się i spełnił jej prośbę. Czuł palące płomienie na twarzy, powietrze ze strychu paliło mu przełyk. Ale nie przerywał pocałunku, po chwili poczuł, że Julia słabnie, mdleje.
- Wybacz mała, tak musiało się to skończyć – szepnął, a raczej wycharczał. Jego przełyk i drogi oddechowe były poparzone. Na twarzy pojawiły się ciemne, zwęglone plamy. Tylko szmaragdowe oczy błyszczały mu jak jeszcze nigdy dotąd… Teraz, pomimo pożaru, który powoli ogarniał już cały dom, Horror czuł chłód, a wręcz plące zimno. Julka właśnie obudziła się, przerażona spojrzała na płomienie i zaczęła krzyczeć, gdy poczuła, że palą jej się włosy, błagała o ratunek, wołała Horrora, ale ten nie zareagował. Stał, jakby zamyślony… w końcu spojrzał na nią i uśmiechnął się, ale był to przerażający uśmiech…
- Dzięki za pomoc… dzieciaki – wycharczał i wyszedł z domu, nie zwracając uwagi na nic…
Straż pożarna przyjechała późno. Wszystko ogarnięte było piekielną pożogą. Zaczęli gasić, kilku strażaków wpadło do domu, jeden znalazł konającą Julię… Gdy wydawało się, że pożar jest już opanowany, wybuchł gaz…
Wyprawiono jeden pogrzeb dla całej szóstki. W kościele była obecna cała szkoła, rodziny. Rodzice opłakiwali swoje tragicznie zmarłe dzieci: Julia, Oliwia, Zosia, Damian i Przmek. Nad ich małymi urnami wylewali łzy. Tylko ta szósta stała nieopłakiwana. Urna chłopca, którego nikt za bardzo nie znał i nie każdy pamiętał, w szkole nazywali go Horror, ale nikt do końca nie wiedział, kim on był. Zwłaszcza, że tego samego dnia i w szkole wybuchł pożar, niszcząc doszczętnie wszystkie dokumenty…


Offline Havajan

  • Kret
  • *
  • Wiadomości: 25
  • Reputacja: 25
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: [opowiadanie] Strych
« Odpowiedź #1 dnia: 18 Grudzień 2011, 16:33:44 »
Na pierwszy rzut oka, to opowiadanie wydaje się ambitne, ciekawe, z potencjałem. Jednak gdy do umysłu dotrze to co się czyta, zaczynają tworzyć się luki, które wypadało by wypełnić.
Po pierwsze, to ubogo u Ciebie z opisami. Zauważyłem tylko nieliczne, jak "zielone oczy Horrora", "ciężkie glany Horrora", "lekki uśmiech", "demoniczne spojrzenie". Moim zdaniem to o wiele za mało, powiem więcej, pod tym względem opowiadanie leży.
Zdarzyło się kilka literówek, ale je da się zliczyć na palcach sapera. Ortografia - good. Interpunkcja również nieźle. Chociaż te myślniki po niektórych wypowiedziach są zbędne.
Co do logiki, również nie wali po oczach, chociaż na końcu, jest urna Horrora, a skąd się wzięła? Z tego co zrozumiałem, to nasze medium wyszło z płonącego domu, mimo wielu oparzeń itd.

Na koniec powiem tyle, że za szybko wszystko się dzieje, zbyt mało opisów, sporadycznie pojawiają się uczucia, a cała akcja pędzie jak podjarany koala do kliniki oparzeń.  Gdybyś lepiej ogarnęła otoczenie było by całkiem nieźle. :)

Forum Tawerny Gothic

Odp: [opowiadanie] Strych
« Odpowiedź #1 dnia: 18 Grudzień 2011, 16:33:44 »

 

Sitemap 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 
top