Sir William czym prędzej ruszył do miasta, jednak zatrzymał do Arkhan i dał stosowną ilość pieniędzy, gdyby były jeszcze jakieś kłopoty. Spokojnym krokiem wszedł do miasta, rozłożył mapę. W pewnym momencie szturchnął ją palcem i powiedział "Czyli, kierunek wschód". Wszedł spokojnie do pracowni garncarzy, nagle ktoś zawołał:
- Witaj przybyszu! Po Twoim wyglądzie mogę wnioskować, że przysłał Cię Arkhan! Proszę liczba się zgadza - jest ich 13 sztuk.
- Zaraz, zaraz! Czy masz mnie za głupiego? Umowa była na 14 posążków Adanosa. - zawołałem zbulwersowany
- CO?! Co Ty wygadujesz? - zawołał mistrz
- W porządku, bez łaski. Oddaj mi moje pieniądze, albo zgodnie z umową 14 posążków Adanosa.
- Nigdy! Jeden ostatni - moje arcydzieło - zostawiam dla siebie!
- Słuchaj no, mam wejścia na samym szczycie. Jedna audiencja u króla i wyniosą Cię nogami do przodu! - powiedziałem
- (Szlocha) Dobrze, ale nie nasyłaj na mnie Gwardii Królewskiej! Oto czternasty posążek!
- Widzisz! To nie było takie trudne... - zakomunikowałem po czym wróciłem...
"Oto 14 Posążków Adanosa, Arkhan'ie"