Dosłownie pod rękawem przebiegł Ci młody chłopak, który dobiegając do obu koni złapał je za uzdy i wprowadził za zajazd gdzie znajdowała się stajnia. Szybko oporządził konie ściągając siodła, oczyszczając sierść i kopyta oraz narzucił każdemu z nich grubą derkę wiązaną w taki sposób by nie przeszkadzała zwierzęciu. Koń też czuje zimno i wszyscy w wiosce o tym wiedzieli dlatego wejście do stajni wybudowanej z grubych bali przetykanych wiórami znajdowało się w miejscu osłoniętym od wiatru. Dodatkowo boksy dla koni przylegały do jednego z trzech kominów zajazdu co jeszcze bardziej "podgrzewało atmosferę" tam panującą.
Gdy weszliście do środka ujrzeliście kilkudziesięciu kmieci i lokalnych rzemieślników zasiadających przy stołach zastawionych jadłem i napitkiem, którego lwią część stanowiło ciemne, słodowe piwo. Nikt zbytnio nie zdziwił się waszym przybyciem, w końcu okoliczne farmy założone były na ziemiach Bractwa, więc można było powiedzieć, że byliście w domu. Po "domowemu" zachowywali się również obecni uprzejmie kłaniając się gdy przechodziliście bądź zapraszając do kilku chwil odpoczynku i lekkiego posiłku w ich gronie.
-Witam Was!- zwrócił uwagę niski basowy głos grubego karczmarza o łysym czerepie i sumiastych wąsach. -Rad jestem, żeście nas odwiedzili w tę nieprzyjazną porę. Nie znamy się pewnie, jestem Olgier karczmarz i przedstawiciel tutejszej wioski. Co was sprowadza jeśli można zapytać?
//: Nie rozumiem waszego ponurych założeń. Zmieniamy się, bractwo ma być lubiane i szanowane. Nikt się was nie będzie lękał jak to dawniej było. Trochę luzu i pogodnego nastawienia do życia.