- Cóż, to nie jest szmaciana kukiełka - rzekł wyciągając kuszę przed siebie. Celował bezpośrednio w pysk stwora, gdy ten nagle rozpoczął szarszę. Z mordy zwierzaka toczyła się piana, a w czerwonych oczach buzowała wściekłość. Młodzieniec pozostawał spokojny - w granicach możliwości. Zaczął go zalewać zimny pot, a ręce lekko drgały. Ile woli, tyle starał się kontrolować swoje odruchy.
Wil wciąż się zbliżał w szaleńczym tempie - 80, 60, 40 metrów. W odległości kilku stóp, z oszałamiającym pędem wilk wyskoczył. Wyszczerzone zęby, otwarta paszcza skierowana była na twarz Aertha. W tym momencie wystrzelił. Bełt świsnął w powietrzu i ugodził wilka w otwarty pysk. To jednak nie zatrzymało już martwego zwierza. Z dużym impetem wór kości uderzył w młodzieńca, o mało go nie przewracając. Odzyskał równowagę i spojrzał na leżące truchło - z paszczy zwierza krew lała się strumieniami. Oczy wilka wciąż wpatrzone były w jego. Zdawało się, że bestia zaraz wstanie i znowu zacznie atakować. Jednak było to tylko wrażenie. Wilk był martwy.