-Na pewno w swoim czasie go poznam. Jednak nie jestem pewny czy ty go już zobaczysz. - wymawiając te słowa tak szybko jak się dało wyjąłem ostrze i pchnąłem nim Samuela. Nowa klinga bez problemu przebiła skórę, żebra, aż w końcu dostała się do środka i przeszyła na wylot. Samuel wbił wzrok w sufit. Chciał coś powiedzieć jednak zachłysnął się własną krwią. Wyciągnąłem drugi miecz i szybkim, płynnym ruchem ściąłem głowę. Czerep potoczył się po podłodze. Karczmarz, który wcześniej poszedł na zaplecze teraz spojrzał beznamiętnie.
-A kto mi to kurwa posprząta?! - wydarł się.
-Nie mam pojęcia, może Gabriel Angelos? - odrzekłem. Położyłem kilka sztuk złota na blat. Mnie tu nie było, jasne? Inaczej wrócę również po Ciebie. Gdy to powiedziałem karczmarz niechętnie przyjął monety i wyjął szmatę do podłogi. Szybkim krokiem wyszedłem z oberży.