//Masa'n Peanut - dotarliście do Chylicy Górnej. Fort, bo wsią tego już nazwać nie można malował się wybitną palisadą z licznymi strażnicami. Z kominów dobywał się dym, a gdyby lepiej spojrzeć to po okolicy krążyły patrole milicji. Jeśli chodzi o rolników i hodowców to... ani jednego nie spotkaliście aż do chwili kiedy doszliście do bramy. Tam jeden z wieśniaków prowadził wychudzoną krowę na łańcuchu.
Strażnik pełniący wartę przy otwartej bramie zapytał widząc nowe twarze.
-Nowi, he? Wyglądacie na nietutejszych... Kimżeście? ÂŁowcy uciekinierów?- zapytał wartownik.
//Zeleris i Ocian - siedzicie w sali obrad.
-Panie Flamel! Z nieba nam pan spada! Zapewne wysłannik Domenica aep Zirgina, Ionhar przekazał moją prośbę o wsparcie wojskowe. Wspaniale! Teraz te ścierwojady z Chylicy Górnej zobaczą co znaczy racja królewska!- odparł bez zastanowienia, może nawet zbyt szybko sołtys.
-Jak wszyscy wiemy- zaczął po chwili zastanowienia. Szykowała się kolejna mowa motywacyjna i wzbudzająca nienawiść do wroga. -Chylica Dolna, nasza osada wspaniała, cierpi katuszę od psów z Chylicy Górnej. Od wiela wieków kradli nasze plony, zatruwali hodowle i męczyli niewinnych pastuchów. Pamiętacie drodzy moi jak to 4 lata temu pół stodół i obory w ogniu stały kiedy to podpalacz z gór chcial krwii naszych pobratymców? Ot, już wspominać nie będę o córce mojej porwanej przez tamtych złoczyńców, którą szlachetny pan Ionhar oswobodził... Spójrzcie teraz jak wygląda pobojowisko! Trup ściele się gęsto, a rdzewiejąca broń i narzędzia rolnicze walają się po zniszczonej ziemi. Jak tu wrócić do spokojnego życia kiedy te podłe diabły szaleją po okolicy?!- zakończył wyraźnie podekscytowany powtarzaną ciągle mową Kupidyn.
-Chyba rozumiecie, pan również panie Zelerinie Flamel, że należy pozbyć się tamtych łotrów raz na zawsze...