Gdy wychodziłam z jaskini, podeszło do mnie dwóch mężczyzn, ubranych w ciemne szaty...- Masz coś, co należy do nas...-zaczął jeden- Amulet- dokończył drugi...- Co kolwiek to jest teraz należy do mnie i nie zmaierzam wam tego oddawać...- I wyjęłam miecz, oni zrobili to samo. Rozpoczęła się walka, jeden zadrasnął mnie w nogę, po chwili leżał na ziemi z rozprutym brzuchem, drugi rzucił się na mnie, kopnął mnie w ręke, mój miecz wylądował kilka metrów dalej...- I po co było walczyć... Oddała byś amulet...z teraz muszę ci zabić...- powiedział ze złośliwym uśmiechem. Nie zdążył nic zrobić, rzuciłam się na niego i wbiłam mu kły w szyję...Po czym szybko ruszyłam w stronę klasztoru...