Altair uśmiechnął się paskudnie.
- ÂŚmiało, idźcie w las. Padł tam pewnie gdzieś parędziesiąt kroków od miejsca gdzie mnie znaleźliście - wojownik zmienił ton rozmowy - podejdzie, śmiało, niechaj was opęta jego duch nieczysty. Rozum niechaj wam odbierze, czy coś takiego. Na moich oczach nie padł, a sam mnie ten widok nie interesuje. Chociaż pewnie i tak fizycznie już na tym świecie nie zostaje, w sumie sam nie ma stałego ciała, przenika przez ściany i mieczem go nie ugodzę. Więc i zapewne zwłok nie ma. A jeśli są, to nie radzę się do nich zbliżać.
Altair sam nie wiedział, czy kłamie, czy mówi prawdę. Popatrzył z surowym, kamiennym wyrazem twarzy prosto w oczy rolnika. Zmarszczył brwi i przymrużył powieki, tak, by samo jego spojrzenie sparaliżowało chłopa ze strachu.
- O zapłacie jeszcze nie rozmawialiśmy.
Użył tonu, który nigdy wcześniej w czasie rozmowy z rolnikiem się u niego nie pojawił. Zimnym, przenikliwym, ale nie gniewnym. Raczej niecierpliwym. Rolnik skonstatował, że Altair chwycił miecz w sposób dziwnej gotowości. Sam wojownik czekał, jak rolnik zareaguje.