Kilka lat później po otwarciu portalu, wiele opowieści chodziło po świecie, snujące historie bohaterów, żyjących teraz szczęśliwie w Valfden. Plotki o tym niesamowitym kontynencie cieszyły się naprawdę dużą popularnością. Pewnego dnia w karczmie, która kiedyś była świadkiem pięknego występu, po którym tak wiele bohaterów dobrych i tych złych ruszyło w nieznane ziemię Valfdenu, odwiedził pewien bard o imieniu Gustav. Stanął na stole i przesuwając po strunach w małym nieładzie zwrócił uwagę siedzących przy stołach biesiadników. Jego głos za chwilę potem rozbrzmiał po całej karczmie, przerywany jedynie cichym brzęczeniem lutni:
Gdzieś daleko, daleko, gdzieś w odległej krainie
Gdzie muczały krowy i chrumkały świnie
Gdzieś na łąkach pełnej kwitnących kwiatów
Radując mnogością krwistych róż i purpurowych chabrów
Oraz gdzieś w rozległych lasach u niskich szczytów gór
Które bronił przed nieprzyjacielem drzew mur
I jako ostoja służyła wszystkim zwierzętom
Czyniąc drogę gościom bardzo krętą
Lecz nie o tym ma opowieść
Którą staram się wam nieść
Ale o Hallowie, orku niewinnym
Niezwykle silnym oraz też zwinnym
Samotne życie w lesie sam sobie wybrał
I, aby przeżyć zwierzęcą naturę przybrał
Oddalając się od człowieczeństwa, stając się coraz bardziej dziki
Nadal w swym życiu pragnął zmian, zatem szukał egzotyki
Wykwintne dania i piękne kobiety w jego życiu nie miały miejsca
Nie było w lesie nic co zaspokoi głód jego serca
Bliskość natury i pięknych drzew była całym jego życiem
Nie krył się z nią nigdzie ze stosunku odbyciem.
Biegał z drzewa do drzewa, penetrując dziuple
Wołając przy tym: ,, Ale to fajne, kurde’’
Jednak jak w każdej bajce, choć dla niego jak w koszmarze
Los niemiłosierny, głównego bohatera każe
Raj orka znika jak na pstryknięcie palca
Czyniąc popiół z każdego jego krańca
Ogień palący i skwierczący zalał las swym odmętem
Nie wzruszony, sam sobie był sterem, żeglarzem i okrętem
W gorączkowej ucieczce nogi układające się w popłochu
Kierowały się przed siebie nie zwalniając kroku
Biegł, biegł, biegł… aż dobiegł
Do tej właśnie karczmy i na krzesło poległ
Zmęczony, padnięty, biegiem zmordowany
W jego uszach objawił się głos rozśpiewany
Był to bard przed tłumem stojący
I na swojej biednej, małej lutni grający
ÂŚpiewał o Valfden i o portalu tam prowadzący
Do pięknego kraju, wielkiego bogactwa zdobycie umożliwiający
Zostawił ork swą przeszłość i zamiłowane drzewa, nie mając już gdzie wrócić
W nowym świecie szansa jest, że może się nawrócić
Bard ukłonił się, a na jego twarzy widniał serdeczny uśmiech. Kochał swoją pracę i to że ludzie go kochali. Oklaski były długie, a gwizdy pełne zachwytu ustępowały jedynie wiwatowi krasnoludów, którzy zalani byli tanim piwem. Jednak historia kołem się toczy i żadnemu w karczmie nie będzie dane spotkać, jaki los spotkał orka za portalem. Bo jak w każdej opowieści o portalu owiany płaszczem tajemnicy.