Długo się nie zastanawiając wyciągnąłem miecze. Podbiegłem do pierwszego utopca i ciąłem od lewej. Widząc, że atak ten nie wyrządził większej krzywdy przeciwnikowi poprawiłem uderzeniem od prawej. Siła ciosu powaliła utopca, do którego dopadły się teraz wilki. Stwór nie miał szans z ostrymi pazurami i zębami. Kolejny przeciwnik padł dość szybko po otrzymaniu ataku, który pozostawił na jego ciele wyraźny ślad w kształcie litery "X". Po tym można by rzec, że w tej całej szamotaninie stracił głowę. Trzeci utopiec usiłował zaatakować cieniostwora. Gdy tylko znalazłem się przy nim odwróciłem uwagę nieumarłego szybkim uderzeniem płazem miecza. Koścista dłoń śmignęła mi przed oczami, Ledwo zdołałem uskoczyć przed tym ciosem, a kolejny już był w drodze. Kiedy ja starałem się unikać ciosów, cieniostwór spokojnie zaszedł topielca od tyłu i z rozpędu pchnął go na mnie. W tym momencie skrzyżowałem ostrza mych broni i wyciągnąłem je przed siebie. Agresor nie miał szans na przeżycie, długie klingi wbiły się w jego ciało pozbawiając je ostatnich oznak życia. Na polu bitwy ostał się teraz jeden utopiec. Atakowany przez drugiego cieniostwora i ciągle nękany dziobaniem kruka miał tego serdecznie dość. Chcąc ulżyć mu w tej sytuacji natychmiast uderzyłem. Początkowy cios odrąbał mu rękę, więc aby się poprawić schowałem jedno z ostrzy do pochwy, drugie chwyciłem mocno oburącz i wytężając swoje siły ciąłem w pasie. Przepołowiony utopiec wydał agonalny skrzek i tym razem zamilkł już na wieki.